Idąc piechotą z domu do centrum miasta przechodzę najczęściej ulicą Ligonia. Jest to niby taka zwykła katowicka ulica. Domy, pomijając buldogowaty gigawykusz gmachu Wielkiej Orkiestry, też niczym się nie wyróżniają od tych na innych ulicach. Na skrzyżowaniu z Królowej Jadwigi od siedemdziesięciu lat stoi gmach radia katowickiego. Większość okien rozświetlona. Jest czwarta po południu. W styczniu o tej porze jest już ciemno. W maju, w ten czas, słońce świeci pełnią swej mocy, chyba, że od zachodu nadciąga burza. Czarne, znad Załęża, chmury potrafią w krótkim czasie przesłonić niebo i zalać miasto.
Kilkadziesiąt metrów za wejściem do radia nad niepozornymi drzwiami widać szyld: "Zeppelin". Jest tam bar z angielska zwany pubem. Kilkanaście lat temu w
Rosji wszystkie biura nazywały się po ludzku biuro, a od kilku lat mówi się na nie offis. Analogicznie w Polsce zamieniono poczciwy bar na pub.
Może zeppelin to po prostu sterowiec? Ale dlaczego sterowiec w pobliżu radia? Wchodzę tam, pytam, czy nazwa tego lokalu jest przypadkowa? Nie, bowiem właściciele mają coś wspólnego z lotnictwem - mówi barman. Pewnie latają samolotami - myślę sobie. Jaka wielka szkoda! Przecież jedna z najpiękniejszych opowieści starych Katowic spina klamrą Radio Katowice, sterowiec i Włochy.
Cofnijmy się w czasie do maja 1928 r. Od inauguracyjnego programu PR Katowice w grudniu 1927. r. minęło trochę ponad pół roku. Siedziba radia mieściła się wtedy u zbiegu ulic Warszawskiej i Mielęckiego. Burza, która tego majowego popołudnia przeszła nad Katowicami była długa i gwałtowna. Około godz. 16. ucichło radio, przerwano nadawanie programu radiowego. Spiker przeczytał nieco podekscytowanym głosem komunikat specjalny, że nad Katowicami przelatuje sterowiec z wyprawą polarną. Po chwili w języku francuskim i niemieckim zaczęto nadawać komunikat dla obiektu lecącego nad Katowicami.
Obiekt ów wywołał większe zainteresowanie Ślązaków niż dziś UFO nad Sosnowcem. Był to sterowiec "Italia" konstrukcji gen. Umberto Nobile. Konstruktor wraz z dowodzoną przez siebie załogą leciał na podbój Bieguna Północnego. Lecąc od południa nad Wyżyną Górnośląską dostał się w warstwę gęstych chmur, które całkowicie uniemożliwiały nawigację. Po kilku godzinach nadawania
komunikatów w niemieckim i francuskim kierownictwo radia znalazło lektora ze znajomością włoskiego. Wtedy Radio Katowice nadawało zaczęło nadawanie po włosku. Wszystko to trwało to kilka godzin.
W tym czasie nadajnik radiowy Polskiego Radia Katowice usytuowany był w Brynowie na dość dużym wzniesieniu, co mimo stosunkowo jego niewielkiej mocy zapewniało zasięg ponad stu kilometrów. Po czasie okazało się, że komunikaty zarówno po francusku, po niemiecku, jak i po włosku, były odebrane i zrozumiane przez załogę "Italii". Ich treść umożliwiła bezpieczny przelot sterowca nad Śląskiem. Na szczęście na sterowcu zainstalowany był doskonały odbiornik radiowy, jednak nie działał nadajnik. Cała reszta lotu dzielnych aeronautów przebiegła bez specjalnych problemów. Zgodnie z przewidywaniami dzielna załoga osiągnęła biegun 25. maja. Sukces, wydawało się, był pełny.
Jednak następnego dnia, już w drodze powrotnej z bieguna, nastąpiła katastrofa. W jej wyniku straciło życie 8 osób, w tym zdobywca Bieguna Północnego - Amundsen. Sam gen. Nobile został uratowany przez samolot szwedzki. Resztę załogi uratował radziecki lodołamacz "Krasin". W tym układzie trudno uznać całą wyprawę za w pełni udaną. Wszędzie tam, gdzie przelatywał Nobile spotykał się z ogromnym zainteresowaniem i sympatią. Reakcja Polaków, zainteresowanie i pomoc również o tym świadczy. Szkoda tylko, że fakty te są tak mało znane.
Wydaje mi się, że warto by upamiętnić ten jednak wyczyn aeronautów i radiowców katowickich jakąś nawet bardzo skromną tablicą pamiątkową umieszczoną albo na byłym gmachu radia, albo na obecnym. Katowice nie mają zbyt wielu takich pamiątek.