Kraków leży nad Wisłą. Poznań nad Wartą, Opole nad Odrą. Przez Rzeszów przepływa Wisłok spiętrzony zalewem, przez Przemyśl San, a przez Kołobrzeg Parsęta. Wszystkie polskie miasta leżą nad jakąś rzeką. Granice Polski są albo na rzekach, albo na dziale wodnym. Rzeki są
podobne do nerwów w organizmie kraju, niosą statki z towarami, dają wodę, pomagają w odpoczynku. Tak, więc nie ma miasta bez rzeki, szczególnie dużego miasta. Jeżeli tak jest, to, nad jaką rzeką leżą Katowice?
W encyklopedii można przeczytać, że Katowice leżą w Dolinie Rawy nad rzeką Rawą. To nie prawda! To nie jest cała prawda! Zacznijmy od tego, że Katowice to jedyne miasto polskie położone w dwóch dorzeczach największych rzek polskich Wisły i Odry. To stanowi, że część rzek katowickich wpływa do Wisły, a część do Odry. Skupmy się wpierw na tych rzekach "wiślanych". Największa z nich Brynica ledwo muska Katowice w północno-wschodniej dzielnicy Dąbrówka Mała. Parę kilometrów dalej wpada do Przemszy, a Przemsza do Wisły. Do Brynicy wpada Rawa. Płynie ona z zachodu na wschód i jest osią śródmieścia Katowic. Przejmuje wszystkie ścieki z centrum Katowic i emanuje bardzo silnym "aromatem". Latem, szczególnie w okolicach uniwersytetu ten aromat powoduje, że na bulwarze Rawy nie uświadczy się ani spacerowiczów ani zakochanych par. Katowiczanie mają jednak przyobiecane, że żyjące obecnie pokolenie doczeka się czystej Rawy. Może się to stać dopiero wtedy, gdy nowa kanalizacja położona pod centrum Katowic zastąpi starą osiemdziesięcioletnią.
We wschodniej części Katowic, z południa na północ płynie
Bolina. Jej źródła położone są w przepięknym Lesie Murckowskim, który jest północną ariergardą Puszczy Pszczyńskiej. Bolina toczy swe wody z początku przez las, gdzie utworzone są na niej zbiorniki zaporowe, dalej przez park, Stary Janów i przez Mysłowice do Brynicy. Bolina jest do połowy swego biegu rzeką czystą. W okolicach kopalni Wieczorek jej czystość komuś przeszkadza i rzeczka staje się ściekiem. Ale miejmy nadzieję!
Jeszcze kilka lat temu Mleczna, która ma swe źródła w południowo-zachodniej części Katowic - Piotrowice, miała tak nieprzezroczystą wodę jak mleko. Być może stąd jej nazwa. Tyle, że woda w Mlecznej była koloru węglowego. W pewnym momencie, szczególnie na końcowym katowickim odcinku rzeki, woda przybrała kolor kamienia płonnego, jakiś czas potem piaskowca, a od pewnego czasu jest czysta, ale tylko do papierni w Tychach. Dalej czystość rzeki znowu komuś przeszkadza. Jednak na pograniczu Katowic i Tych, tam, gdzie do Mlecznej wpływa woda z leśnych źródeł Wzgórza Wandy żyją ryby i raki.
Oprócz tych rzek, o których już wspomniałem druga ich grupa płynie na zachód do Odry. Patrząc od południa to pierwsza z tych rzek to Ślepiotka. Źródła tej rzeczki znajdują się na terenie bardzo dużego kompleksu leśnego. Jeżeli ktoś o tym nie wie, przypominam, że 53% powierzchni Katowic to lasy. Katowice, to wielkie, jeszcze przemysłowe miasto nie graniczą z żadną wsią tylko z innymi miastami, ale praktycznie ze wszystkich stron otoczone są lasami i to jakimi! W lasach tych, na terenie miasta, żyją sarny, daniele, dziki i... łosie. Jest jeszcze jeden mieszkaniec miasta, który bytuje w rozlewiskach Ślepiotki. To bóbr! Żeremia bobrowe, na terenie rezerwatu florystycznego w Katowicach - Ochojcu nie są rzadkością. Ślepiotka płynie sobie przez ten rezerwat. Na niej utworzono trzy zbiorniki zaporowe z wodą w pierwszej klasie czystości. Mniej więcej dwa kilometry dalej, w okolicach Szpitala Górniczego w Ochojcu ścieki z bardzo ładnych willi już zabarwiają i nawaniają rzeczkę. Ta pięknie wijąca się tu głębokim wąwozem rzeczka straciła urok i stała się zwykłym ciekiem. Może kiedyś ktoś kompetentny o tym pomyśli.
Następna rzeka, rzeka, bo po kilku kilometrach staje się dość dużą rzeką to Kłodnica. Wypływa ona z wielu źródeł w dzielnicach Brynów i Ochojec. Niewiadomo, które jest najważniejsze. To chyba główne znajduje się na terenie "użytku ekologicznego", który jest pięknym lasem liściastym grabowo - wiązowym, pełnym śpiewających ptaków. Niestety obszar ten przecięty jest bardzo ruchliwa obwodnicą, tzw. "drogą przez trzy garby" i linią kolejową z licznymi rozgałęzieniami i bocznicami. W dzielnicy Brynów, w pobliżu innych źródeł Kłodnicy są trzy małe jeziorka utworzone przez spiętrzenie cieków tworzących Kłodnicę. Przepraszam, jeszcze niedawno były, ale nie wiem czy komuś nie zaczęły przeszkadzać.
Jednak najbardziej znanym źródłem Kłodnicy jest źródło "Singer", do którego, w czasach, kiedy nie było wody mineralnej w dużych butlach pielgrzymowała z dzbankami połowa miasta i każdy przyjmując gości herbatą czy kawą, chwalił się, że to na wodzie ze "źródełka".
Innych cieków, mniejszych, zasilających w wodę liczne stawy, małe zbiorniki zaporowe na terenie Katowic jest całe mnóstwo. Wszystkie mają swoje źródła na południu. Ciekawostka związaną z rzekami jest fakt, że z centrum Katowic do najbliższego portu jest siedem kilometrów. Tam znajdują się resztki portu na Przemszy, która przez 16 kilometrów z tego miejsca w dół jest spławna. Dalej Wisłą do morza (po drodze Warszawa).Zaś na zachodzie, w odległości około 35 kilometrów jest port w Gliwicach na Kanale Gliwickim, nota bene zasilanym w wodę przez Kłodnicę wypływającą z Katowic. Kanałem Gliwickim, dalej Odrą przez Koźle, Opole, Wrocław dopływamy do Szczecina. Stamtąd już widać morze.
Rzeki, mimo to, że na tle miasta niezbyt widoczne przypominają się na co dzień katowiczanom pod postacią nazw dzielnic miasta (Zawodzie, Zarzecze) i ulic (Stawowa, Wodna, Kłodnicka, Boliny, Wiślana, Rzeczna, Wodospadów).
Jednak najbardziej przypomina o związku miasta z rzekami Rawa działająca na wszystkie zmysły.
Żadna z rzek katowickich nie nadaje się do tego, by po niej spławiać się rowerem wodnym. Jednak wszystkie z nich, szczególnie te wijące się wśród lasów, stanowią doskonałą kanwę dla ścieżek rowerowych.
Podróż rowerową najlepiej zacząć od Dąbrówki Małej i potem dalej na południe. Pierwszą od wschodu restauracją na Śląsku, jadąc od Sosnowca, (czyli z Zagłębia), po prawej stronie drogi ekspresowej, to lokal "Pod Młynem". Specjalizuje się w kuchni śląskiej (rolady, kluski, "modra kapusta"), oczywiście najpierw żur na wędzonce. Od tego miejsca, szczególnie po sutym posiłku możemy zacząć zwiedzać lasy wokół Katowic. Kierujemy się drogą w stronę Bielska do Murcek. Jeszcze w latach 50-tych było w Murckach prewentorium chorób płucnych dla dzieci. W późniejszych latach ze względów oczywistych zostało zlikwidowane. Można tam jechać rowerem przez Dolinę Trzech Stawów, których jest około sześciu i lotnisko sportowe na Muchowcu. Tam zanurzamy się w gąszcz Lasu Murckowskiego jadąc jedną z kilku ścieżek rowerowych. Ścieżki te prawie cały czas biegną lasem. Czasem pojedziemy brzegiem stawu, skrajem bagna, czasem przez polany. Do granic miasta lasami jest około 12 km licząc z centrum. Po przejechaniu około 2 km lasem milkną odgłosy dużego miasta. Po dalszych 5-6 km las zaczyna pachnieć. Rosną w nim nawet jeżyny i grzyby. Nawet wiem, gdzie w maju
kwitną konwalie. Natomiast każdy zobaczy olbrzymie stare buki i dęby. Jakimś cudem parę z nich przeżyło wojnę i komunę. Dróżki, którymi jedziemy oznaczone są albo jako szlaki turystyczne albo jako ścieżki rowerowe. Pierwsze wzgórze Wyżyny Śląskiej, oczywiście patrząc od południa, to Wzgórze Wandy. Wzgórze to porośnięte jest lasem bukowym, który jest rezerwatem przyrody. Aby pospacerować po rezerwacie najlepiej zatrzymać się przy Zajeździe na Wzgórzu Wandy (z dobra kuchnią, polecam szyjki rakowe). Koło zajazdu są korty tenisowe i basen. Jest to tak urocze miejsce, że niektórzy romantyczni Katowiczanie spędzają tu weekendy. Ze wzgórza tego widać góry, Tychy i Puszczę Pszczyńską. Jeżeli pojedziemy rowerem przez Murcki, to wkrótce znajdziemy się na ścieżce, która prowadzi do Kobióra w centrum Puszczy Pszczyńskiej, gdzie żyją nawet żubry. Trasa ta ma około 20 km długości.
Zaletą katowickich tras rowerowych jest to, że praktycznie wszystkie biegną terenami równinnymi i nawet niewprawni rowerzyści dają sobie na nich radę.
W czasie powrotu, gdy w Brynowie zobaczymy restaurację "Singer" to znak, że do centrum jest tylko 3 km. Na zakończenie jeszcze dwa słowa o restauracji "Singer" {koło słynnego źródła). Istnieje ona około sto lat, a przed wojną zamożni Katowiczanie wstępowali tam w czasie niedzielnego spaceru po sumie na świeży, wiejski chleb
z masłem i kawę z mlekiem. Dzisiaj tego nie ma. Pocieszyć się można tym, że w tej dzielnicy mieszkają dziennikarze, poeci, pisarze i muzycy, a nawet plastycy, zresztą przedstawiciele innych wolnych zawodów też. Może nawet w większości odkąd ja już tam nie mam domu.