Dekomunizacja nazw w Polsce przychodzi późno, zbyt późno. Niestety, jak pokazuje dzisiejszy przykład z Katowic, jest ona też przeprowadzana ze zręcznością słonia. Wojewoda śląski Jarosław Wieczorek w ostatniej chwili, już po ogłoszeniu 11 nazw, które zmienił na skutek ustawy, zmienił jeszcze nazwę placu przed głównym dworcem kolejowym w Katowicach.
Roztrząsać temat tego kim był dotychczasowy patron placu, Wilhelm Szewczyk, nie jest tu najważniejsze. Będąc zdolnym pisarzem można być jednocześnie zażartym komunistą czy koloryzatorem biało-czerwonej historii Śląska. Obok generała Jerzego Ziętka, Był jednym z tych Ślązaków, którzy za czasów komunizmu wiedli prominentne życie, usłużne wobec władzy, z oczami zamkniętymi na krzywdy pozostałych współplemieńców, jak choćby w trakcie niewyobrażalnej rzezi Ślązaków, podczas tzw. Tragedii Górnośląskiej zaraz po wojnie. Nie to warto tu wypomnieć.
Dekomunizacja nazw dotyczy wydarzeń i postaci, które nacechowane są polityczną przeszłością czasów komunizmu w Polsce. Jednak zastępowanie ich patronami Lechem i Marią Kaczyńskimi, którzy oczywiście zasługują na upamiętnienie, jednak są postaciami również nacechowanymi politycznie, jest błędem. Dla społeczeństwa wybór ten jest jeszcze wciąż kontrowersyjny - ludzie nie oswoili się jeszcze z tą, było nie było, obiektywnie wielką tragedia narodową, jakim była katastrofa smoleńska.
Gdyby wojewoda nadał placu po prostu nazwę Plac Dworcowy, nie było by całego szumu i sprzeciwu. W naszym mieście jest nadmiar patronów osobowych, a ubywa neutralnych, związanych z przestrzenią nazw typu Młyńska, Zamkowa, Krzywa czy Pusta. Zamiana przez wojewodę nazwy ronda w Sosnowcu z Gierka na Zagłębia Dąbrowskiego zapowiadała dobry sposób na dekomunizację nazw, który spotka się z przychylnością mieszkańców. Bo czy analogiczne rondo w Katowicach, którego patronem jest niechciany Ziętek, nie mogłoby się nazywać Rondem Górnego Śląska? Czy ktoś by się sprzeciwił?
A teraz zamiast przychylności do idei wojewoda wywołał spór i ferment. Zapowiadane są już protesty organizowane pod hasłem "Plac Szewczyka, nie Kaczyńskich". Czy na pewno o to wojewodzie chodziło? Odpowiedzmy sami sobie - czy ktoś protestowałby pod hasłem "Plac Szewczyka, nie Dworcowy"?
Strach pomyśleć, że nagły ruch ze strony wojewody mógłby wynikać z prostej chęci pokazania kto tu rządzi. Ale zasada z piaskownicy "bo tak", bez refleksji nad konsekwencjami swoich decyzji, ma się nijak do dobrego sprawowania polityki.
Redakcja, Fot. YouTube Zajta Portal Górnego Śląska