,
 PORTAL  >  PRZEGLĄD NAJWAŻNIEJSZYCH AKTUALNOŚCI  >  LISTOPAD 2006
Znany katowicki adwokat jechał po pijanemu
Policja zatrzymała mecenasa Janusza Z., obrońcę najgroźniejszego śląskiego złodzieja samochodów. Adwokat nie chciał dmuchać w alkomat. Badanie krwi wykazało, że miał 1,8 promila alkoholu.
Patrol drogówki namierzył mecenasa Janusza Z., jednego z najbardziej znanych katowickich adwokatów, w rejonie ulicy Brackiej. Zlekceważył znaki drogowe i skręcił w ulicę jednokierunkową. Został zatrzymany do kontroli. Policjanci postanowili sprawdzić, czy jest trzeźwy. - Mecenas odmówił jednak dmuchania w alkomat. Stwierdził, że źle się czuje. Nasi ludzie odwieźli go do szpitala - mówi nadkomisarz Magdalena Szymańska-Mizera, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Katowicach.
W szpitalu mecenas Z. został przebadany, a lekarze uznali, że prokuratura może go przesłuchać. - Przedstawiliśmy mu zarzut jazdy po pijanemu. Badanie krwi wykazało bowiem, że miał 1,8 promila alkoholu - mówi katowicka prokurator Ewa Świercz-Dydak. Śledczy próbowali też zabrać adwokatowi samochód, który prowadził. Okazało się to jednak niemożliwe. - Wóz jest leasingowany - wyjaśnia Świercz-Dydak.
Mecenas wyszedł na wolność po wpłaceniu 5 tys. zł kaucji. Należy do czołówki katowickich adwokatów. Broni m.in. Henryka M., śląskiego barona paliwowego, oraz Tomasza D., najgroźniejszego śląskiego złodzieja samochodów.
Mecenas Z. nie chciał się wypowiadać na temat zatrzymania go przez policję. Za jazdę pod wpływem alkoholu grozi mu kara dwóch lat więzienia. Gazeta Wyborcza, piet 2006.11.29
Do góry
Folklor lepszy niż siłownia
Niedobór mężczyzn w zespołach folklorystycznych to odwieczny problem. Panowie, choć występy to szansa na zdobycie uznania, integrację z uczelnią i wyjazdy po całym świecie, uważają taniec za nieciekawe i nie dość męskie zajęcie. Poszedłem na próbę i sprawdziłem, czy to prawda.
Krzysztof Pająk, student informatyki w Wyższej Szkole Technologii Informatycznych, występuje w Studenckim Zespole Pieśni i Tańca Katowice Uniwersytetu Śląskiego od pięciu lat. - Trafiłem tu przez przypadek. Na jeden z występów zaprosił mnie znajomy i tak mi się spodobało, że zacząłem regularnie podglądać próby przychodzić na próby?. W końcu choreograf praktycznie zmusił mnie do trenowania układów i tak po kilku miesiącach występowałem już w Ostrawie - mówi 25-latek z Katowic.
Pająk był już także na tournée, m.in. w Hiszpanii, Portugalii, we Francji, a nawet w Argentynie.
Ale początki nie były łatwe. - Próby to ciężka praca. Najpierw trening tańca, ćwiczenie kroków i układów. I tak kilka godzin. A potem jeszcze śpiew kolejnych tyle. Na początku nie wykazywałem żadnych predyspozycji do tańca. Z czasem jednak zacząłem wszystko łapać. Gorzej ze śpiewaniem - przyznaje Krzysztof.
Próby od godz. 17 do 21 kilka razy w tygodniu dają niezły wycisk, tancerze na pewno nie mogą narzekać na brak kondycji i formy. Mimo to do zespołu zgłaszają się głównie kobiety. - Z otwartymi rękami czekamy na studentów, a nawet licealistów. To dla nich świetna okazja na rozwijanie pasji, no i najlepsza okazja na integrację ze studentami - zachęca Barbara Uracz, kierowniczka zespołu.
Mnie opowieści Krzysztofa wydały się na tyle ciekawe, że sam postanowiłem sprawdzić, jak to jest być członkiem zespołu folklorystycznego. Wybrałem się więc na wtorkową próbę.
Ja, pianista i same kobiety
To miała być druga próba grupy początkującej. Już po wejściu na salę poczułem się nieco zawstydzony. Poza pianistą, który akompaniował przy tańcu, byłem jedynym mężczyzną. Żeby ukryć zmieszanie, zająłem miejsce z tyłu grupy. Kiedy Dagmara Wytrykus, nasza instruktorka, pokazała pierwsze podstawowe ruchy, zgłupiałem. Dziewczyny łapały wszystko w mig, ja myliłem lewą nogę z prawą.
Po kilkunastu próbach naśladowania pani Dagmary miałem niezłą zadyszkę. A to był dopiero początek. - Poproszę walczyk! - zaordynowała pianiście instruktorka. Po przekątnej sali, z rękoma na biodrach, dziewczyny, które też robiły to pierwszy raz, obracały się w kilku zgrabnych krokach. Przyszła moja kolej. Pani Dagmara wzięła mnie za ręce i wymusiła odpowiednie ruchy. Kiedy mnie prowadziła, wydawało się łatwo. Gorzej, kiedy musiałem tańczyć sam. Obracałem się, myląc wszystko, co pokazała mi instruktorka. I tak kręciłem się nieporadnie, aż przyszedł czas na przerwę.
Skorzystałem z okazji i wypytałem dziewczyny, dlaczego wolą przychodzić na próby, zamiast poćwiczyć aerobik albo wybrać się do knajpy ze znajomymi. - Na weselu widziałam, jak moja przyszła teściowa robi show na parkiecie. Potem opowiadała, jak to jest w zespole i ile się dzieje, bo sama była członkinią grupy folklorystycznej. Zazdrościłam jej, dlatego postanowiłam spróbować - mówi Justyna Konieczna z Sosnowca, studentka III roku polonistyki.
Inne dziewczyny od dawna marzyły o tańcu i dodały, że taniec jest świetny dla ciała, bo treningi wymagają niezłej formy. - Przychodzą czasem sportowcy, którzy na co dzień grają w siatkówkę albo w kosza. Wydaje im się, że mają świetną kondycję, a tu puchną po pierwszej godzinie - opowiada Wytrykus.
Moja instruktorka miała rację. Myślałem, że jestem wytrenowany, zanim doszliśmy do polki. Dziewczyny w podskokach pokonywały salę, obracając się przy tym zwinnie wokół własnej osi. Ja dałem sobie spokój. Nie dość, że nie rozumiałem kroków, to byłem już poważnie zmęczony. Ale poświęcenie podobno się opłaca. - Kiedy przychodzi czas włożenia kostiumów, taniec nabiera nowego wymiaru. Można poczuć się wtedy prawdziwą gwiazdą! - tłumaczy Karolina Bierońska, studentka III roku, która na zajęcia przychodzi od... trzech lat.
Krzysztof opowiadał, że w zespole panuje atmosfera jak w rodzinie. Nie kłamał. Kiedy zobaczyłem próbę chóru, wspólne śpiewanie przy pianinie (na które zabrakło mi odwagi), zrozumiałem, że miał rację. I być może skuszę się na kolejną wizytę.
Więcej informacji o zespole na stronie internetowej: www.katowice.us.edu.pl Gazeta Wyborcza, Krzysztof Jurga 2006.11.27
Do góry
Pies nie żyje - bojkot stacji!
Psa, który przez kilkanaście lat mieszkał na stacji benzynowej, znaleziono martwego w piątek. Ciało utkwiło w rurze ciepłowniczej. Żeby je stamtąd zabrać, musieli interweniować strażacy.
Historię Kuby opisywaliśmy wielokrotnie. 13 lat temu małego pieska znaleźli pracownicy stacji benzynowej w Katowicach przy ul. Murckowskiej. Był przywiązany do drzewa. Zabrali go na stację, zbudowali budę, postawili miski, nadali imię.
Ponad miesiąc temu zmienił się ajent stacji. Nowa kierownicza psa przegoniła. Znikła też jego buda. Kiedy o tym napisaliśmy, odzew był natychmiastowy. Do redakcji pisali i dzwonili ludzie z całej Polski. Do PKN Orlen, do którego stacja należy, pisał też Tomasz Pietrzykowski, wojewoda śląski. Prosił o wyrozumiałość i okazanie serca czworonogowi. Wiele osób deklarowało, że chętnie weźmie Kubę do domu. Był tylko jeden problem - przypominający wyglądem wilczura Kubuś potwornie bał się ludzi. Nie dał się pogłaskać, przytulić ani też złapać.
W ubiegłym tygodniu koncern przeprosił. Zarząd PKN Orlen kazał postawić z powrotem psią budę. - Zapewniam, że piesek może spokojnie tam wrócić i żyć. Nie zrobimy czegokolwiek, by stało się inaczej - mówił nam Paweł Poręba z biura prasowego PKN Orlen.
Pies na stację nie powrócił. Po tym, jak wygoniono go ze stacji, wałęsał się w sąsiednim lasku. Jak dowiedzieliśmy się wczoraj, psa próbowali schwytać hycle. - 16 listopada mieliśmy telefon ze stacji. Najprawdopodobniej dzwoniła kierowniczka. Mówiła, że wałęsa się bezdomny pies, którego trzeba zabrać. Naszym ludziom nie udało się go jednak pochwycić - mówi Aleksandra Molnar, kierowniczka katowickiego schroniska.
- Widziałem, jak ludzie biegali za Kubą. Nie złapali go, bo on się bardzo boi, szybko ucieka - mówi pan Ryszard, który mieszka niedaleko i zna pieska od lat. Od tamtej pory nikt Kuby już nie widział.
- W lasku, do którego uciekł pies, jest rura ciepłownicza. Wiemy, że czasem pies przy niej siedział. Zwróciliśmy się więc do PKN Orlen o sfinansowanie prac ekipy, która kamerą mogłaby sprawdzić, czy Kuba tam nie utknął - mówi Joanna Zaremba z Fundacji for Animals. Wczoraj za pomocą kamery badano rurę. Niespełna metr od jej końca znaleziono nieżyjącego już psa.
Badaniom przyglądali się mieszkańcy Katowic. - Ja go znam od lat. Coś musiało się stać, że wszedł tak głęboko. Psisko mogło na stacji dożyć swojej starości. A tak? Po co to wszystko? Nie będę już tu nigdy tankował - zapowiedział Jarosław Motak, jeden z katowickich taksówkarzy.
- Mogę tylko powiedzieć, że przykro mi, że tak się stało - w imieniu koncernu mówił z kolei Poręba.
Fundacja For Animals zapowiedziała, że u Kuby zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. - Chcemy sprawdzić, co po tylu latach życia w takim miejscu jak stacja, mogło zabić Kubę. Chcemy też wiedzieć, jaki wpływ mogła mieć chęć schwytania go przez hycli. Czy mógł podczas ucieczki wbiec do rury i tam się udusić? - pyta Zaremba.
Jak usłyszeliśmy od powiatowego lekarza weterynarii, przyczyny zgonu Kuby będą znane za kilka dni. Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2006.11.24
Do góry
Oskar za DTŚ
Płynność przejazdu, zmniejszenie uciążliwego oczekiwania na skrzyżowaniach, wyposażenie trasy w ekrany, dzięki czemu maleje hałas i zmniejsza się uciążliwość spalin - to zadecydowało, że Drogowa Trasa Średnicowa została doceniona przez branżę.
Izba Budownictwa przyznała branżowego Oskara Polimeksowi-Mostostalowi. Nagroda zostanie wręczona w sobotę podczas uroczystej gali w Operze Śląskiej w Bytomiu. Prezes Konrad Jaskóła odbierze ją od Barbary Blidy, prezydent Izby.
Polimeks-Mostostal otrzyma to wyróżnienie za projekt budowy DTŚ. Nowa arteria komunikacyjna skraca długość drogi, dzięki czemu kierowcy oszczędzają czas i pieniądze wydawane na paliwo.
Otwarcie trasy zaplanowano na 9 grudnia. Zakres wykonanych prac obejmował nie tylko samą DTŚ, ale także dokończenie przebudowy jednopoziomowej trasy: ul. Chorzowska-Rondo-Roździeńskiego w dwupoziomowy węzeł, z przejazdem DTŚ w tunelu pod rondem, dzięki czemu przejazd przez centrum Katowic w kierunku Warszawy i Poznania stanie się mniej uciążliwy, szczególnie dla kierowców ciężarówek i autobusów, które dotychczas zatykały katowickie rondo. Dziennik Zachodni, bs 2006.11.25
Do góry
Strażacy żądają poprawek pod Rondem
Ciężarówka płonęła w czwartek w tunelu pod katowickim rondem. Zderzyły się też dwa samochody osobowe. Strażacy wyciągali rannych z pokiereszowanych wraków, a z zablokowanego tunelu wydobywał się dym.
Spokojnie, tak wyglądały tylko czwartkowe ćwiczenia strażaków pod wciąż nieoddanym do użytku tunelem. Musieli sprawdzić, czy system wentylacyjny i łączność są sprawne.
Kapitan Jacek Szyma z Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach mówi, że niektóre rzeczy w tunelu wymagają jeszcze dopracowania. - Pojawiły się np. problemy z łącznością. Pod ziemią jest system, który obsługuje częstotliwości radiowe straży pożarnej, policji i pogotowia. Okazało się jednak, że nie mieliśmy radiowej łączności z centrum utrzymania tunelu, które znajduje się w kopule na rondzie - mówi kpt. Szyma. Gdyby doszło tu do prawdziwego wypadku, to strażacy byliby odcięci od informacji.
- Właśnie po to były ćwiczenia. Musimy mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Problem z łącznością jest poważny i zostanie natychmiast rozwiązany - zapewnia Waldemar Bojarun, rzecznik katowickiego Urzędu Miasta.
Tunel zostanie otwarty najpóźniej 15 grudnia. Jego północna nawa ma długość 672 m, nieco krótsza jest nawa od strony rynku - 654 m. Tunel jest oświetlany przez 510 lamp, a jego wnętrze obserwują 24 kamery. Gazeta Wyborcza, pj 2006.11.23
Do góry
Prezydent ogłosił żałobę narodową
Prezydent Lech Kaczyński ogłosił żałobę narodową w związku z tragicznym wypadkiem w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej, w którym zginęło 23 górników. Żałoba będzie obowiązywać od czwartku od godz. 10 do soboty włącznie.
To największa katastrofa w polskim górnictwie od 27 lat. NaszeMiasto.pl, 2006.11.23
Do góry
Caritas pomoże ofiarom tragedii w Halembie
W związku z katastrofą w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej, gdzie wybuch metanu zabił co najmniej sześciu górników, Caritas Archidiecezji Katowickiej uruchomiła konto bankowe na rzecz pomocy ofiarom tragedii.
Pieniądze można wpłacać na konto nr 90 1560 1111 0000 9070 0011 6398 z dopiskiem Halemba.
Wsparcie finansowe dla ofiar tragedii deklarują pierwsze firmy i instytucje. Zarząd kooperującej z górnictwem Centrali Zaopatrzenia Hutnictwa w Katowicach zdecydował w środę o przekazaniu 100 tys. zł.
Każdy, kto w związku z wtorkową katastrofą potrzebuje pomocy, może zadzwonić pod bezpłatny numer telefonu 0 800 158 800, znajdujący się w Ośrodku Dyspozycyjnym prezydenta Rudy Śląskiej.
W środę o godz. 18:00 w kościele św. Pawła w Rudzie Śląskiej zostanie odprawiona msza św. koncelebrowana w intencji górników.
Jak informuje Urząd Miasta w Rudzie Śląskiej, z całej Polski płyną wyrazy współczucia dla poszkodowanych w katastrofie. Przedstawiciele magistratu zachęcają, aby osoby chcące wyrazić swoją łączność z górnikami i ich rodzinami przesyłały e-maile na adres: media@ruda-sl.pl.
Kondolencje, wyrazy współczucia i solidarności już nadchodzą od osób prywatnych i instytucji w całym kraju. Wstrząśnięci informacjami napływającymi z Rudy Śląskiej o rozmiarach katastrofy w kopalni Halemba są m.in. gdańszczanie. Specjalna msza święta za górników, którzy zginęli i za tych, którzy walczą o życie pod ziemią, odbędzie się w środę o 17.30 w niedawno rekonsekrowanym gdańskim kościele św. Piotra i Pawła. Na mszę zapraszają prezydent Gdańska - Paweł Adamowicz i proboszcz parafii św. Piotra i Pawła ks. prałat Cezary Annusewicz. Gazeta Wyborcza, PAP 2006.11.22
Do góry
Podświetlana fontanna na rondzie
Wczoraj na katowickim rondzie została uruchomiona najnowocześniejsza fontanna w naszym regionie. Od razu wzbudziła zainteresowanie mieszkańców, czekających na pobliskim przystanku na tramwaj. Okrągłą fontannę zdobią kolorowe światła, a tryskająca z niej woda układa się na wzór kwiatu. Wokół stoją eleganckie metalowe ławki. Fontannę w dwa miesiące wybudowała niemiecka firma.
Najprawdopodobniej w grudniu zostanie otwarty tunel pod rondem, który ma rozładować ruch w centrum Katowic. Gazeta Wyborcza, MINC 2006.11.22
Do góry
Inwalida karany za remontowant ulicy?
Mieszkańcy ulicy Sienkiewicza w Katowicach z powodu remontu drogi nie mają gdzie parkować swoich aut. - Zdrowi jakoś sobie dają radę, szukają miejsc gdzie indziej. Ale co ma robić mój ojciec inwalida? - pyta Adam Jędryczek.
Andrzej Jędryczek porusza się o kulach. Właśnie przebywa w szpitalu, więc samochód zostawił na pobliskiej ul. Dąbrowskiego. - To najbliższe wolne miejsce. Problem w tym, że tam trzeba płacić od godz. 9 do 17. Nie ma koperty dla niepełnosprawnych. Ojciec zawsze zostawiał za szybą kartkę z informacją, że to auto inwalidy. Bezskutecznie. Dostał już cztery mandaty - syn pana Andrzeja pokazuje nam kwitki.
- Za miejsce parkingowe na Sienkiewicza, koło naszego domu, płacimy 70 zł na kwartał. Teraz, jak ulica jest zamknięta z powodu remontu, mamy zabrać auto na balkon? - pyta Bogusława Jędryczek, żona pana Andrzeja.
Rodzina inwalidy podkreśla, że w tej sprawie kontaktowała się już z Urzędem Miejskim. - Niestety, wszędzie wymagane się pisma, podania i prośby. Ojciec jest chory, przebywa w szpitalu. Jesteśmy bardziej pochłonięci stanem jego zdrowia, niż taką biurokracją - denerwuje się pani Bogusława.
Próbowaliśmy prosić o wyjaśnienie urzędników magistratu. Pytaliśmy, gdzie mają parkować swoje auta mieszkańcy ulicy, która w całości jest remontowana. - Nie możemy skomentować czegoś, czego nie mamy na piśmie. Mogę tylko poradzić, że na czas remontu najlepiej dać samochód na przechowanie gdzieś do znajomych, którzy mają obok swego domu miejsce do parkowania - radzi Stefania Gowda, pełnomocniczka prezydenta do spraw osób niepełnosprawnych.
- To niejedyny przypadek, kiedy osoba niepełnosprawna ma problem z parkowaniem w Katowicach. Mam już mnóstwo innych zgłoszeń - mówi Marek Plura, świeżo upieczony katowicki radny. Plura, również niepełnosprawny, obiecuje, że jednym z pierwszych projektów uchwał, które wniesie, będzie zwiększenie liczby miejsc dla aut niepełnosprawnych. - Zajmę się też sprawą pana Andrzeja. Zresztą nie ma co ukrywać - w Katowicach w ogóle jest za mało parkingów. Ludzie w mieście upychają samochody, gdzie tylko się da. Władze obiecywały od lat, że parkingi wybudują. I co? Trzeba wreszcie coś z tym zrobić - mówi radny.
Waldemar Bojarun, rzecznik katowickiego magistratu, uspokaja: - W najbliższym czasie powstaną dwa duże parkingi. Została już przyjęta koncepcja przebudowy ul. Dworcowej. Przed budynkiem starego dworca zostanie wybudowany dwupoziomowy parking. Kolejny powstanie po drugiej stronie dworca od ul. Wojewódzkiej. To w dużej mierze powinno rozładować tłok na parkingach w samym centrum miasta. Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2006.11.20
Do góry
Lotnisko pełne strachu
Około półtora tysiąca ludzi przez dwie godziny koczowało przed Międzynarodowym Portem Lotniczym Katowice w Pyrzowicach z powodu... pudełka po butach.
- O godz. 9.40 jeden z pracowników Służby Ochrony Lotniska ujawnił przed wejściem do terminalu obok kosza na śmieci podejrzane tekturowe pudełko oklejone taśmą - mówi Barbara Orłowska-Lubas, oficer prasowy tarnogórskiej policji. O 10.05 zarządzono ewakuację pasażerów i pracowników lotniska. Na wznowienie pracy portu czekali na łące. Zaraz po znalezieniu pudełka w Pyrzowicach wylądował śmigłowiec z antyterrorystami z oddziału rozpoznania minersko-pirotechnicznego. Lotnisko sprawdzali też policjanci z Tarnowskich Gór, portowego komisariatu, funkcjonariusze Straży Granicznej i SOL oraz strażacy. Specjalnie szkolony pies szukał ładunków wybuchowych. - Dwa razy sprawdzono teren lotniska i terminalu. Prześwietlono pudełko i okazało się, że jest ono puste. Około godz. 12.30 przywrócono działalność na lotnisku - wyjaśnia Orłowska-Lubas.
Cezary Orzech, rzecznik prasowy Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego, zarządcy portu przyznaje, że z powodu fałszywego alarmu aż siedem samolotów miało opóźnienie. Cztery inne samoloty razem z pasażerami czekały na pasach startowych na zakończenie akcji. To drugi fałszywy alarm bombowy na pyrzowickim lotnisku. Dziennik Zachodni, Monika Pacukiewicz 2006.11.18
Do góry
Kundel Kubuś nie jest sam
Ludzie są zbulwersowani zachowaniem kierowniczki stacji benzynowej PKN Orlen. Kilka dni temu opisaliśmy los kundelka, którego nowe kierownictwo przegania ze stacji - miejsca, w którym zwierzę przeżyło całe swoje życie.
Przegoniony Kuba chroni się w krzakach w pobliżu stacji benzynowej 13 lat temu pracownicy stacji przy ulicy Murckowskiej w Katowicach znaleźli w zaroślach małego pieska przywiązanego do drzewa. Zabrali go ze sobą na stację, gdzie zaopiekowali się nim pracownicy. Zbudowali mu budę, dokarmiali i nadali imię - Kuba. Nowa ajentka przegoniła psa, a przedstawiciele Orlenu tłumaczyli, że trzeba tak było zrobić, bo sikał na opony aut. Przegoniony przez kierowniczkę pies całymi dniami leży w rurze ciepłowniczej w pobliskim lasku.
Po naszej publikacji rozpętała się burza. Dostaliśmy setki maili, w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony. Wszyscy chcą pomóc. Będziemy bojkotować nie tylko tę, ale też wszystkie stacje PKN Orlen, Znamy Kubę od lat, w obronie psa zorganizujemy pikietę - napisali czytelnicy. Na naszym forum internetowym informują, że w sprawie kontaktowali się z samym koncernem.
Losem Kuby zainteresował się też Tomasz Pietrzykowski, wojewoda śląski. Wczoraj wysłał pisma do zarządu koncernu i wojewódzkiego lekarza weterynarii. Powołując się na ustawę o ochronie zwierząt, napisał: Ufam, że poczucie odpowiedzialności za los naszych mniejszych braci, oraz reakcja opinii publicznej i Państwa klientów wystarczy do tego, aby sprawa znalazła rozwiązanie odpowiadające europejskim standardom postępowania wobec zwierząt. Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2006.11.16
Do góry
Derwisze zawirowali w Katowicach
Czwartkowy występ tańczących derwiszów po brzegi wypełnił salę koncertową w Górnośląskim Centrum Kultury.
Mekder - tańczący derwisze - to jeden z najbardziej znanych na świecie zespołów prezentujących muzykę i taniec islamskich mnichów. 18-osobowa grupa to chór, orkiestra i balet. Derwisze - ubrani w tradycyjne stroje i grający na instrumentach, których korzenie sięgają 800 lat - odtwarzają ustalony przed wiekami przez islamskich mędrców rytuał. Ich występy od lat cieszą się powodzeniem na całym świecie, jednak w Polsce goszczą po raz pierwszy.
Występ tureckich tancerzy to prawdziwe misterium, w którym muzyka i taniec są formą modlitwy. Mogli się o tym przekonać katowiccy widzowie. Członkowie zespołu na każdym kroku zaznaczają, że nie są artystami, tylko mistykami. Ponadpółtoragodzinny występ zakończyła najbardziej oczekiwana i widowiskowa część, podczas której tancerze wirowali z ogromną szybkością. Gazeta Wyborcza, jm 2006.11.16
Do góry
Przebudowa Filharmonii Śląskiej
Nad obecną klasyczną elewacją powstaną dwa nowe piętra, osłonięte eteryczną szklaną powłoką. Za dużą salą pojawi się kolejna, przeznaczona na występy kameralne. Na dachu będzie można wypić kawę i obejrzeć panoramę miasta. Takie pomysły przedstawili w czwartek architekci.
Przez lata filharmonicy narzekali na trudne warunki lokalowe. W 130-letnim budynku nie było odpowiednich pomieszczeń na próby i garderoby. - Mamy olbrzymie zespoły: 100-osobową orkiestrę, 60-osobowy chór i do tego zespół kameralny. Byliśmy rozproszeni po całym mieście, w końcu muzycy wrócą do domu. Nowy obiekt ma szansę pomieścić nas wszystkich - mówiła na ogłoszeniu wyniku Grażyna Szymborska, dyrektorka Filharmonii Śląskiej.
Remont wymusił przeciekający dach. Gdy rozważano koszty jego modernizacji, stwierdzono, że można przy okazji go podwyższyć i zrobić dwa dodatkowe piętra.
Pierwszą nagrodę otrzymała pracownia Consultor spółka z o.o. z Poznania, która realizuje już filharmonię w Olsztynie. Zwycięzcy otrzymali 15 tys. zł i będą wykonywać projekt budowlany. - Próbowaliśmy ingerować w stary gmach poprzez delikatną szklaną architekturę. Kontrastuje ona z masywnym budynkiem. Na górze, wprost z umieszczonej tam restauracji, będzie można podziwiać całe miasto - wyjaśniał koncepcję Michał Kapturczak ze zwycięskiej pracowni. Poznaniacy jako jedyni umieścili salę kameralną z tyłu budynku, a nie nad obecną, dzięki temu mogli jej nadać odpowiednią wielkość.
- Duża kubatura ułatwia rozwiązanie dobrej akustyki sali kameralnej. Dlatego od początku podobała mi się praca zwycięska, bo daje najwięcej możliwości dla muzyków. To też udane połączenie nowoczesności i klasycyzmu - mówi Mirosław Błaszczyk, dyrektor artystyczny Filharmonii Śląskiej.
Drugą nagrodę otrzymało katowickie biuro Archistudio. W tej pracy ciekawie rozwiązano parter. Wejście główne przesunięto w głąb budynku, w miejscu obecnych okien zrobione wolne prześwity. Tak powstały podcienie.
Obecny na rozdaniu nagród Piotr Uszok, prezydent Katowic, zapowiedział przebudowę terenu w okolicy filharmonii. - Chcemy dać filharmonii oddech, mały placyk. Wejście nie może znajdować się przy ruchliwej ulicy - mówił Uszok. Sokolska ma stać się przyjazną ulicą z drzewami. Tuż obok filharmonii zostanie wyburzony narożnik Sokolskiej z Opolską. Powstanie tu hotel.
Przebudowa filharmonii będzie kosztować 10 mln zł. Marszałek zapowiada, że będzie starał się o dotacje unijne na ten cel. Gazeta Wyborcza, Tomasz Malkowski 2006.11.16
Do góry
Głuche telefony w Katowicach
Dzisiaj i jutro w Katowicach wielu mieszkańców będzie mieć głuche telefony. Ale tylko przez kilka godzin, między godziną czwartą a ósmą rano. Dzwonić nie będą mogły te osoby, których numery telefonów zaczynają się od cyfr: (32) 209-, w zakresie numerów 255 60 00 - 255 80 99, 353 00 00 - 353 60 99 i wszystkie numery zaczynające się od 355.
Telekomunikacja Polska uzasadnia konieczność przerwania łączności niezbędnymi pracami technicznymi. Dziennik Zachodni, (dn) 2006.11.16
Do góry
Platforma chce rządzić Katowicami
Platforma Obywatelska chce rządzić Katowicami wspólnie z ugrupowaniem prezydenta Piotra Uszoka. Warunek: stanowisko wiceprezydenta miasta.
W 31-osobowej radzie miasta Forum Samorządowe i Piotr Uszok zdobyło najwięcej, bo 14 miejsc. Ugrupowaniu prezydenta nie daje to przewagi w radzie i będzie musiało poszukać koalicjanta. W grę może wchodzić PiS, który ma pięciu radnych. Uszok z pewnością znalazłby wspólny język z Michałem Lutym, który w przeszłości był jego zastępcą. Luty uchodzi za człowieka skłonnego do kompromisów, a program wyborczy PiS-u skupiał się m.in. na obronie pozycji Katowic jako stolicy aglomeracji. Podobne zadania stawia sobie Uszok: planuje przebudowę rynku, chce wreszcie zadbać o promocję miasta. Ale to za mało. Uszokowi nie po drodze z PiS-em w kwestiach politycznych. Nie podobają mu się pomysły blokowania list i ograniczenia liczby kadencji prezydentów miast.
Wydaje się, że naturalnym partnerem dla prezydenta Katowic jest Platforma Obywatelska ze swoimi 10 radnymi. Z Uszokiem łączy ją chęć przebudowy rynku czy pomysł stworzenia dzielnicy akademickiej w rejonie ulic: Pawła, Wodnej i Górniczej. Dzielą pomysły na nowe inwestycje. PO postulowała budowę parku wodnego w mieście, podczas gdy Uszok uważa, że wystarczy porządny kompleks basenów. PO mówi też o budowie stadionu lekkoatletycznego, a Uszok woli nowe boiska przy szkołach i remont stadionu GKS-u na ul. Bukowej.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że PO zamierza zaproponować Uszokowi współpracę. Ceną ma być stanowisko wiceprezydenta miasta. Nie będzie to Tomasz Szpyrka, niedawno konkurent Uszoka w wyborach prezydenckich. Ma dopiero 25-lat i niewielkie doświadczenie samorządowe, a Uszok, dobierając sobie zastępców, kieruje się przede wszystkim kryterium fachowości. Do tej pory wybierał osoby, które albo bardzo dobrze znał, albo współpracowały z nim już wcześniej. Szpyrka był zaś do tej pory jedynie radnym i niczym specjalnym się nie wyróżniał. W dodatku niektóre pomysły Szpyrki były nierealne, choćby plany budowy basenu w każdej dzielnicy.
Platforma stawia więc na Adama Matusiewicza, działacza PO i skarbnika w Pszczynie. Niedługo może on stracić posadę w pszczyńskim magistracie, bo dotychczasowy burmistrz Henryk Studzieński przegrał wybory (będzie tu rządził Krystian Szostak z Pszczyńskiego Porozumienia Samorządowego). Argumentem na rzecz Matusiewicza ma być jego spore doświadczenie w pracy samorządowej. Ręczy za niego osobiście Tomasz Tomczykiewicz, szef PO w regionie. W dodatku współpraca Uszoka z PO, która wygrała wybory do sejmiku wojewódzkiego, może być korzystna dla Katowic.
Uszok ma zatem twardy orzech do zgryzienia. Jednak znając jego dotychczasowe działania, będzie albo próbował powiększyć szeregi własnego ugrupowania w radzie, co udało mu się już podczas poprzedniej kadencji, albo zaproponuje wszystkim radnym utworzenie szerokiej koalicji, bez zaciągania zobowiązań u żadnej partii.
- Nie rozmawiałem jeszcze z PO. Nie znam też kwalifikacji pana Matusiewicza. Będę zabiegał o to, by wszyscy radni włączyli się w zarządzanie miastem i to łącznie z ich krytycznymi uwagami. Krytyka, w przeciwieństwie do krytykanctwa, może być twórcza - mówi Uszok.
Decyzje w sprawie koalicji zapadną zanim rada miasta będzie głosować przyszłoroczny budżet. Do tego dnia Uszok musi mieć pewność, że większość radnych go poprze. Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki 2006.11.14
Do góry
Ostateczne wyniki wyborów w Katowicach
Procentowy podział głosów wyborów na prezydenta Katowic:
Piotr Uszok (Forum Samorządowe i Piotr Uszok) - 73 proc. głosów
Tomasz Szpyrka (Platforma Obywatelska) - 11,08 proc.
Michał Luty (PiS) - 6,64 proc.
Marek Szczerbowski (Lewica i Demokraci) - 5,49 proc.
Dobromir Sośnierz (UPR) - 1,50 proc.
Jerzy Chmielewski (LPR) - 0,99 proc.
Mirosław Korbasiewicz (Samoobrona RP) - 0,50 proc.
Gabriela Misiak-Jędraszek (Polska Partia Pracy) - 0,39 proc.
Waldemar Janeda (Krajowe Forum Bezrobotnych) - 0,37 proc.

Podział mandatów w Radzie Miejskiej Katowic:
Forum Samorządowe i Piotr Uszok - 14 mandatów
Platforma Obywatelska - 10 mandatów
Prawo i Sprawiedliwość - 5 mandatów
SLD - 2 mandaty Gazeta Wyborcza, pj 2006.11.13
Do góry
Rondo nie dla niepełnosprawnych?
Przebudowa katowickiego ronda jest już na ukończeniu. Tuż przy kopule powstały perony przystanków tramwajowych. Mieszkańcy narzekają, że trzeba na nie skakać.
Rondo im gen. Ziętka w Katowicach jest ważnym punktem przesiadkowym. Krzyżują się tutaj najważniejsze linie tramwajowe. Wysiadając na przystanku, ludzie przechodzą na drugą stronę torowiska. Przed remontem nie był to żaden problem, bo posadzka była na jednym poziomie. Teraz wysiada się na peronach. - Są wysokie, aby można było łatwiej wsiadać do niskopodłogowych tramwajów typu Karlik - mówi Stanisław Marczyk z magistratu. Perony mają około 20 cm, wykończono je szlachetnym kamieniem, są nawet podświetlone od spodu.
Kto chce dostać się na drugi tor spod kopuły, musi zjechać jedną z dwóch wind na najniższy poziom, następnie przejść pod torowiskiem i wjechać długimi pochylniami na przeciwny peron.
Podróżni, zamiast korzystać z wyznaczonego przejścia, jak dawniej przebiegają z jednej strony torowiska na drugą i wskakują na perony. - To jest totalnie bez głowy. Niepełnosprawni, chcąc przejść na drugi peron, muszą zjechać do podziemi ronda - zwrócił nam uwagę Czytelnik.
Wystarczyło, by na każdym z peronów miejscowo nachylić posadzkę tak, by osoby na wózkach mogły swobodnie przejechać. - Obiecuję, że zainteresuję się tą sprawą. Rondo jest w fazie wykończeniowej, jeszcze można pewne rzeczy poprawić. Zobaczę na miejscu, co da się zrobić - zapewnia Marczyk. Gazeta Wyborcza, Tomasz Malkowski 2006.11.09
Do góry
LOT: musimy zaistnieć w Katowicach
Chcemy rozwijać połączenia z i do Katowic, bo to lotnisko wyrasta na liczącego się gracza na południu Polski - mówi Marek Krupiński, wiceprezes LOT-u.
Przedstawiciele narodowego przewoźnika zjawili się wczoraj w porcie w Pyrzowicach, by oficjalnie zainaugurować uruchomione 29 października połączenie Katowic z Monachium. To pierwszy od pięciu lat międzynarodowy kierunek LOT-u z Katowic. - Chcemy rozwijać połączenia z i do Katowic, wymaga to jednak od nas pewnej zręczności, by nie psuć sobie relacji z portem w Krakowie - powiedział nam wiceprezes Krupiński.
Dodał, że LOT nie zamierza ograniczać się jedynie do przewozów pasażerskich, a w śląskim porcie chciałby przede wszystkim rozkręcić biznes przewozu towarów. Gazeta Wyborcza, purz 2006.11.09
Do góry
Najsławniejszy bezdomny w Katowicach!
Hubert? Ten od kaczorów? Pewnie, że znam. A był tu dzisiaj. Ale pije już z kumplami na melinie. Dorwali paliwo rakietowe. Wysoki, chudy i czarniawy. No taki jak ja - mówi o Hubercie H. jego znajomy. Ten najbardziej znany bezdomny w kraju, który znieważył prezydenta RP, ukrywał się na katowickim dworcu. Policjanci przypadkiem zatrzymali go 1 listopada. Następnego dnia, po otrzeźwieniu, wręczyli mu wezwanie na 15 listopada na rozprawę w warszawskim Sądzie Okręgowym i wypuścili.
On tu prawdopodobnie przebywa od dłuższego czasu. 1 listopada na II Komisariat zadzwonili mieszkańcy domu przy ul. Słonecznej. Poinformowali o awanturze na klatce schodowej. Na miejscu policjanci zastali bezdomnego. Spał na podłodze. Obudzili go. Był pijany. Nie miał dokumentów. Został przywieziony do komendy. Pobrano od niego odciski palców i porównano z bazą daktyloskopijną - relacjonuje Magdalena Szymańska-Mizera, rzecznik katowickiej policji. Hubert H. początkowo podawał policjantom dane swojego brata. Dopiero później przyznał się, kim naprawdę jest. Został przewieziony do izby wytrzeźwień. Rano ponownie trafił do komendy.
- Sąd Okręgowy w Warszawie wydał polecenie ustalenia miejsca pobytu H. Tak się stało. Bezdomny dostał od nas wezwanie na 15 listopada, po czym został zwolniony. Nie było podstaw, aby go zatrzymać. Nie wydano za nim listu gończego. Zastosowaliśmy standardową procedurę - opowiada Magdalena Szymańska-Mizera.
3 listopada Hubert był ponownie legitymowany przez policjantów na dworcu i ponownie trafił do izby wytrzeźwień. Następnego dnia wyszedł.
Wczoraj próbowaliśmy odnaleźć Huberta na dworcu. Niemal każdy bezdomny, z którym rozmawialiśmy, wie o kogo chodzi i co powiedział o prezydencie RP Lechu Kaczyńskim. - Hubert jest tu każdego dnia. Czasami śpi. Zależy z kim pije. Ale nie porozmawiacie z nim. Cały czas jest nagrzany. Nie trzeźwieje. Latem na trawie przed dworcem leży. Teraz gdzieś się pewnie zaszył - opowiadają znajomi Huberta. Jednak wskazać go, ani skontaktować z nim - nie chcą. Jest dla nich idolem. - Nagadał samemu prezydentowi! Policjantów zwyzywał! - chwalą go. Stoją za nim murem i wydać nie zamierzają.
31-letniemu H. grożą 3 lata więzienia. 30 grudnia 2005 roku na Dworcu Centralnym w Warszawie był legitymowany przez policję. To mu się nie spodobało. Obrzucił funkcjonariuszy wyzwiskami nawiązującymi do prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
Prokuratura oceniła, że jego słowa miały charakter zniewagi głowy państwa. Wszczęto sprawę o te przestępstwo. Kiedy wokół niej zrobiło się bardzo głośno, prokuratura próbowała śledztwo warunkowo umorzyć. Na przeszkodzie stanęły przepisy. Okazało się, że H. był wcześniej wielokrotnie karany za kradzieże, niepłacenie alimentów itp. Zaś wobec wielokrotnie karanego o warunkowym umorzeniu mowy być nie może.
Pierwszy termin procesu H. wytyczono na sierpień, następny na wrzesień. Huberta szukali policjanci w całym kraju. On jednak jakby się pod ziemię zapadł. Jak się okazało, ukrył się właśnie w Katowicach. Gdyby nie przypadek, pewnie nie doręczono by mu wezwania.
Proces H. ma monitorować Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Zdaniem jej przedstawicieli Hubert powinien co najwyżej za swoje słowa zostać ukaranym mandatem. Stawianie go przed obliczem sądu jest nieporozumieniem.
Czy H. przyjedzie 15 listopada do Warszawy? Jego znajomi z katowickiego dworca twierdzą, że nie. - Pani, lepiej nie mówić gdzie on ma te całą władze i sąd, bo za to też można iść do więzienia! Nie pojedzie. A za co niby? Co wyżebrze, to przepije. A niech go szukają! Dziennik Zachodni, Aldona Minorczyk-Cichy 2006.11.09
Do góry
Uszok traci wyborców
Możliwe, że Piotr Uszok, prezydent Katowic, nie wygra wyborów już w pierwszej turze. Swoje głosy chce na niego oddać mniej niż połowa wyborców. Do drugiej tury może dojść także w Sosnowcu. Spokojni mogą być za to dotychczasowi prezydenci Bielska-Białej i Gliwic.
Do wyborów został niecały tydzień. Z drugiego przedwyborczego sondażu, przeprowadzonego przez PBS DGA dla Gazety Wyborczej, wynika, że w Katowicach na obecnego prezydenta Uszoka chce głosować 49 proc. wyborców. To mniej o 7 proc. niż w połowie września, gdy opublikowaliśmy wyniki pierwszego sondażu. Oznacza to, że w stolicy Górnego Śląska może dojść do drugiej tury wyborów prezydenckich, ale Uszok wciąż jest optymistą.
- Zachowam powściągliwość. Cztery lata temu sondaże dla mnie były jeszcze mniej korzystne, a wygrałem w pierwszej turze. Wierzę, że taki wynik sondażu zmobilizuje mieszkańców do pójścia do urn i zwiększy frekwencję - mówi Uszok.
Dr Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, spadek notowań Uszoka tłumaczy tym, że wcześniej kampania wyborcza po prostu się nie toczyła. - Uszok dominował dyskusję, bo było wiadomo, że znowu wystartuje - mówi Migalski.
Jeżeli jednak w Katowicach dojdzie do drugiej tury, z Uszokiem zmierzy się Tomasz Szpyrka z Platformy Obywatelskiej. Chęć głosowania na niego zadeklarowało 13 proc. mieszkańców. - Cały czas mówiłem, że liczę na przejście do drugiej tury. Myślę, że poparcie dla Uszoka nadal będzie spadać - mówi Szpyrka.
Tuż za nim plasuje się były działacz Unii Wolności Michał Luty, który teraz jest kandydatem na prezydenta Prawa i Sprawiedliwość. Popiera go 7 proc. wyborców. - Zadowolony z tego nie jestem, ale nie mogę się porównywać z innymi kandydatami pod względem wydatków na kampanię. Wszystko robię wyłącznie za swoje pieniądze - mówi Luty.
Piotr Pietrasz, rzecznik katowickiego PiS-u, jest dobrej myśli. - Kampania Lutego dopiero się intensyfikuje. Wszystko może się zmienić - mówi.
Zaskakuje również wyjątkowo słaby wynik Marka Szczerbowskiego, kandydata Lewicy i Demokratów, który ma zaledwie 3 proc. poparcia. Należy jednak pamiętać, że wcześniej kandydatem lewicy miał być Michał Urban (9 proc. poparcia), ale ostatecznie zrezygnował. Z tego powodu Szczerbowski kampanię zaczął dość późno.
- Wyniki pozostałych kandydatów świadczą o tym, że kampania jest niemrawa. Wszyscy uważają, że wybory są już rozstrzygnięte. Partie wystawiły trzeci garnitur działaczy - dodaje Migalski. (...)
Sondaż zrealizowany na zlecenie Gazety Wyborczej przez PBS DGA przy współpracy Call Center Poland od 2 do 4 listopada 2006 r. Próba wyniosła 400 osób dla każdego miasta. Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki 2006.11.05
Do góry
Wizyta premiera w Katowicach
Sukces nigdy nie jest sierotą. Na zakończonej budowie tunelu Drogowej Trasy Średnicowej pod katowickim rondem pojawili się w poniedziałek politycy PiS-u: premier Jarosław Kaczyński i minister transportu Jerzy Polaczek. Był też prezydent Katowic Piotr Uszok. Stał jednak z boku i głosu nie zabrał.
Premier Kaczyński przyjechał na konferencję prasową w tunelu pod katowickim rondem prosto z lotniska w Pyrzowicach. Zakończyła się właśnie jego budowa, a kierowcy przejadą tędy najpóźniej na początku grudnia. Premierowi towarzyszył minister Polaczek. Byli również Tomasz Pietrzykowski, wojewoda śląski, oraz śląscy posłowie PiS-u: Maria Nowak i Krzysztof Mikuła. Nie zabrakło także Michała Lutego, kandydata PiS-u na prezydenta Katowic. Przyszedł również Uszok, obecny prezydent Katowic, dla którego budowa DTŚ-ki od lat była jedną z najważniejszych inwestycji w mieście.
Premier cieszył się z drogi. - Tego rodzaju przedsięwzięć w całym kraju ma być bardzo wiele - stwierdził.
Polaczek też nie krył satysfakcji. - Katowice czekały na to od ponad 20 lat. Zakończyły się prace na najtrudniejszym odcinku w centrum miasta - mówił.
Choć Polaczek swoją przemowę i podziękowania zaczynał parę razy, bo nie działał mikrofon, ani razu nie wspomniał o Uszoku. Gospodarza miasta nie poproszono również o zabranie głosu. Prezydent z niezbyt wesołą miną krążył z miejsca na miejsca, przystając często przy dziennikarzach. Najwyraźniej nie tak wyobrażał sobie finał spełniania swoich wyborczych obietnic sprzed czterech lat. - Nie dziwi nas wizyta premiera. Jak zwykle sukces ma wielu ojców. Pieniądze na DTŚ-kę pochodziły bowiem nie tylko z budżetu miasta, ale również z kredytu Europejskiego Banku Inwestycyjnego, który zaciągnął rząd. W przyszłości będą kolejne inwestycje w mieście, więc pewnie premier będzie nas częściej odwiedzał - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik Urzędu Miasta. Dodał też, że w sprawie DTŚ-ki Uszok zrobił swoje i jego zdaniem mieszkańcy to docenią.
Prosto z tunelu premier pojechał na teren Międzynarodowych Targów Katowickich, gdzie 28 stycznia zawaliła się największa hala firmy. W gruzach zginęło 65 osób, ponad 140 zostało rannych. Kaczyński złożył wieniec i zapalił znicz przy obelisku upamiętniającym tragedię.
- Towarzyszy mi smutek - 65 osób straciło życie bez powodu. Trzeba jednak pamiętać o przyczynach tej tragedii - to pogoń za zyskiem za wszelką cenę, bez liczenia się z kimkolwiek, z czymkolwiek - mówił premier i dodał: - Polska byłaby dzisiaj dużo bogatsza, gdybyśmy w 1990 r. zdecydowali się na budowanie nowego, dobrego państwa, a nie kontynuowali w istocie kompletnie chore państwo komunistyczne, kompletnie chory aparat państwowy PRL-u, do którego dodano procedury demokratyczne i swobody demokratyczne. To nas bardzo kosztowało, a to miejsce pokazuje, że kosztowało bezpośrednio najwięcej, ile może kosztować, bo nic nie jest bardziej wartościowe niż ludzkie życie.
Urszula Sajnóg, która została ranna w katastrofie, jest zaskoczona wypowiedzią premiera. - Upolitycznianie tej tragedii jest nie potrzebne. Premier próbuje skierować kamery na siebie, a lepiej skupić się na pomocy ofiarom - mówi.
Po południu premier odwiedził jeszcze Elektrownię Halemba w Rudzie Śląskiej. Ma ona zostać zamknięta, ale w jej miejsce powstanie nowa o większej mocy. Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki, pap 2006.11.05
Do góry
Dorożką po Katowicach
Po ponadpięćdziesięcioletniej przerwie po katowickich ulicach znowu jeździ dorożka. - Chcę przywrócić starą tradycję - mówi Piotr Skupiewski, posiadacz fiakra z numerem jeden.
Na klientów czeka pod starym dworcem. W miejscu, gdzie przez lata stały katowickie dorożki. Przed wojną po mieście jeździło ich kilkanaście. Były konnymi taksówkami. Ostatnie zniknęły w latach 50, zastąpione przez samochody. Dziś miejskie powozy są atrakcją turystyczną w Krakowie, Warszawie czy Wrocławiu. - Nie możemy być gorsi - mówi Skupiewski, który od kilku dni oferuje przejażdżki po Katowicach.
Skupiewski jest maszynistą. Przez całe życie prowadził lokomotywy. Kiedy kilka lat temu przeszedł na emeryturę, postanowił, że nie będzie siedział bezczynnie. Na katowickim dworcu otworzył bar. To jednak nie było to. Wtedy pomyślał o dorożkarstwie.
- Wychowałem się na mazowieckiej wsi. Tam konie i powozy to był chleb powszedni. Później przez ponad 30 lat jeździłem parowozami i spalinowozami. Powożenie mam po prostu we krwi - żartuje Skupiewski.
Przez kilka miesięcy szukał odpowiedniej dorożki. Wreszcie w jednym z siemianowickich komisów wypatrzył stary, ponadosiemdziesięcioletni wolant. W zaprzęgu stanęła Beta, 18-letnia klacz, którą Skupiewski specjalnie sprowadził z Biłgoraja. - To polski konik, długowieczna i silna rasa. Może jeździć niepodkuta i w ogóle nie potrzebuje weterynarza - zachwala przymioty Bety dorożkarz.
Do załatwienia pozostały jeszcze formalności. Okazało się, że wcale nie tak łatwo je załatwić.
- W katowickim Urzędzie Miasta na początku nikt nie wiedział, jak zarejestrować moją działalność. W spisie są transport samochodowy, kolejowy, nawet kosmiczny, ale nie ma dorożkarstwa - śmieje się Skupiewski. Okazało się, że jego usługi mieszczą się w kategorii transport miejski. Skupiewski dostał pozwolenie na jeżdżenie dorożką w całym kraju.
Zanim pan Piotr zaczął pracę dorożkarza, pojechał do Krakowa.
- To dzisiaj stolica polskiego dorożkarstwa. Całą niedzielę spędziłem na rynku. Chciałem trochę podpytać tamtejszych dorożkarzy o tajniki tego interesu. Najpierw byli trochę nieufni, bo myśleli, że chcę im zrobić konkurencję. Dopiero kiedy powiedziałem, że jestem z Katowic, rozwiązały im się języki - opowiada Skupiewski.
Okazało się, że za godzinną przejażdżkę biorą 200 zł. Pierwszy katowicki dorożkarz chce tylko 10 zł. - To grubo poniżej kosztów, ale na początek muszę jakoś zdobyć klientów - tłumaczy.
Pozwolenie na miejsce postoju obok budynku starego dworca udało się zdobyć w katowickich Kolejach. O kolejne stara się na placu Oddziałów Młodzieży Powstańczej. Przejażdżki po mieście Skupiewski oferuje tylko w weekendy, bo wtedy jest mniejszy ruch.
Skupiewski: - Miałem już kilku klientów i bardzo im się podobało. Wbrew pozorom Katowice to wdzięczne miejsce do konnych przejażdżek. Gazeta Wyborcza, Jacek Madeja 2006.11.03
Do góry
Zapalili za tych, co nie uciekli z hali
Stracili sąsiadów, kolegów, rodzinę albo sami otarli się o śmierć. Zapalili w środę znicze za tych, co nie uciekli 28 stycznia 2006 roku z hali Międzynarodowych Targów Katowickich.
Na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich ogromny, pusty plac. Dawno posprzątany, ale wejścia bronią barierki. Wczoraj wieczorem na środku zapłonął jeden znicz. - Chłopak prosił, żeby zapalić dokładnie w miejscu, gdzie zginęła jego rodzina. Stracił cztery osoby - mówi ochroniarz.
Dorośli opowiadają dzieciom, co tu się zdarzyło zeszłej zimy. - Dziadku, a odbudują tę halę? - pyta sześcioletni Mateusz. Runęła 28 stycznia około godz. 17 w czasie Ogólnopolskiej Wystawy Gołębi Pocztowych. - Przyszedłem pokazać wnukowi, że przez niedbalstwo straciło życie tylu ludzi - mówi Jerzy Wypich. Katastrofę spowodował śnieg zalegający na dachu. W czasie akcji ratunkowej znaleziono 65 ofiar śmiertelnych i 144 rannych. Winni jeszcze nie zostali ukarani, skrzywdzeni walczą w sądach o odszkodowanie.
- Niepotrzebna śmierć. Bliscy będą pamiętać, ale reszta w końcu zapomni - mówi gorzko Barbara Rybka z Oświęcimia. Spotykam ją pod tablicą upamiętniającą tragedię. Obelisk postawiono obok placu. Ludzie przychodzili tu wczoraj od rana. Z Katowic, Mysłowic, Siemianowic, Chorzowa, Rudy Śląskiej, Piekar. Całymi rodzinami.
Wojewoda śląski i prezydent Katowic złożyli wieńce za płotem okalającym plac. Tam, gdzie dzień po tragedii ktoś przyczepił krzyż i flagę Polski. Prawie każdy, kto przyszedł wczoraj pod obelisk, kogoś tu zostawił. Marek i Agnieszka Jonelowie - sąsiadów z bloku. Jan Salamończyk - kolegę z pracy: - Michaś, górnik, jak ja. Udało mu się wyjść, ale wrócił ratować syna. Marek Dziewior długo czekał na wiadomość, co z wujkiem Henrykiem. Wyciągnięto go żywego dopiero koło północy.
Niektórzy sami otarli się o śmierć.
Renata Gaik: - Miałam być na tej wystawie, syn sąsiadki namawiał. Cud od Boga, że mi się nie chciało iść.
Andrzej Pisalnik: - Wyszedłem z hali o 15. Czy się cieszyłem? Czułem się okropnie.
Zygmunt Baliś: - Byłem do końca. Miałem stoisko z książkami przy wyjściu. Kolega mnie wypchnął.
Henryk Skrzypczyk: - Biegłem. To był bieg po życie. A potem ciemno. Leżałem pod śniegiem. Komórka mi zamarzła. Trzymałem w dłoni, pewnie się ogrzała. I nagle słyszę: halo, halo. Żona dzwoniła dziewięć razy. Ile to trwało? Może chwilę. Wtedy mi się wydawało, że wieki. Staram się o tym nie rozmawiać. Potłuczenia wyleczyłem, ale psycholog nie pomógł. Mam czarną dziurę w głowie.
11 listopada miał być na targach gołębi w Niemczech. Już wszystko załatwił. - Znowu ci ludzie, ptaki, hala, śnieg, ta atmosfera... Nie pojadę - mówi. Ale gołębie nadal hoduje. - To narkotyk. Niektórzy się poddali, że nie warto, szkoda życia.
Pod obeliskiem stawili się również ludzie, których tragedia nie dotknęła osobiście. Ewa Steinhof: - Do dziś słyszę te syreny alarmowe.
Janusz Wsół: - Przejeżdżam tędy codziennie do pracy. Jest Wszystkich Świętych, wstąpiłem oddać hołd, teraz jadę na grób matki.
12-letnia Andżelika Dziurzyńska: - Jest mi bardzo przykro, ciągle to przeżywam.
Ogólnopolska Wystawa Gołębi Pocztowych odbywała się na Śląsku od 11 lat. Kolejna będzie w Gdańsku. Gazeta Wyborcza, Małgorzata Goślińska 2006.11.01
Do góry
Konkurs na budowę nowego Muzeum Śląskiego
W poniedziałek ogłoszono międzynarodowy konkurs architektoniczny na wizję Muzeum Śląskiego. Zwycięska pracownia projektowa przeobrazi tereny po kopalni Katowice w nowoczesny kompleks muzealny. Być może pierwsi zwiedzający pojawią się w nowych budynkach w 2011 roku.
Konkurs zapowiada się na prestiżowy, zarówno ze względu na wysokość nagród, jak i skład konkursowego jury. Pula nagród to prawie 350 tys. zł. Zwycięzca otrzyma 100 tys. zł i zaproszenie do opracowania pełnej dokumentacji projektowej.
Stolica regionu nie ma odpowiedniego budynku na muzeum od czasu, kiedy hitlerowcy w 1939 roku wyburzyli jeszcze nie w pełni ukończony nowy gmach Muzeum Śląskiego. W 2003 roku pojawił się pomysł, by zlokalizować muzeum na terenie likwidowanej kopalni Katowice. W czerwcu 2005 roku tereny pokopalniane zostały przekazane muzeum, a w grudniu rozstrzygnięto konkurs studialny na opracowanie wstępnej koncepcji. Zwycięskie biuro architektoniczne - P.A. Nova z Gliwic - opracowało koncepcję programowo-przestrzenną, która posłużyła przy sformułowaniu warunków obecnego międzynarodowego konkursu.
W jury zasiądą m.in: Andrzej Rottermund - dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie, Adam Budak - kurator z Kunsthaus w Grazu oraz Zvi Hecker - izraelski architekt, autor Muzeum Historii Palmach w Tel Awiwie.
Pod koniec roku zostanie ogłoszona lista zakwalifikowanych do konkursu pracowni architektonicznych.
Wyniki pracy jury poznamy w połowie przyszłego roku. Prace budowlane mają rozpocząć się w 2009 roku. Gazeta Wyborcza, Tomasz Malkowski 2006.11.01
Do góry
Wybór cytatów © Portal.Katowice.pl

Wstecz - Start - Do góry

Redakcja - Regulamin - Współpraca - Reklama - Strony WWW              © Copyright by GST 05-12