,
 PORTAL  >  FOTOGRAFIE  >  STOLICA ŚLĄSKA - WROCŁAW  >  POKAZ ZDJĘĆ
<  Poprzednie       Początek       Następne  >
Katowice w fotografii


Wspomnienie

Porzucił mnie świat, oddając w ręce słonecznego, piątkowego południa. Zabrało mnie niebo w krainę snu, co tak bardzo ułudnie opętał moje serce. Znów realnym stało się marzenie, to, które głęboko na mego serca dnie utkwione i pielęgnowane kwitło od miesięcy. Jednym niepewnym szeptem obudzone ożyło, rodząc błękitne uniesienie.
Słońce swą jasną dłonią dotknęło obnażonych konarów zimowych drzew, uśpionych szarością nocy. Poczułem na twarzy ciepły wiatr, niosący zapach karmazynowych róż, zebranych w bukiety, w małym, brązowym sklepiku. Oświetlone naturalną jaskrawością ulice przeistoczyły się w cudne arterie, porywając mnie swa ranną świeżością. Zbudzone ze snu, kolorowe ptaki, znanym tylko sobie językiem planowały chwile zapomnienia podczas podniebnych lotów nad miastem. Mijałem je, ślizgające się po przeźroczystej tafli powietrza, niczym tancerki na błękitnym lodowisku.
Wjechałem na ulicę, znaną mi nie tylko ze snu. Spojrzały na mnie szklane oczy starych kamienic, wymieszanych z nowymi dziełami ludzkich rąk. Poczułem oddech wieków, zatrzymany niewidoczna siłą na bordowych cegłach. Te nieme mury, które słyszały niejeden szept i niejeden krzyk okryły mnie przyjemnym cieniem. Obok stały drzewa. To pod nimi utrwalała się miłość, uwalniana pocałunkami zakochanych. Niewidoczna ręka poprowadziła mnie do bram światła. Tam każdy dźwięk zamienia się w czułą melodię słowiczego śpiewu. Poczułem ten zapach, którego nikt oprócz mnie nie zna. Drugi raz stanąłem u tych drzwi. Za nimi kraina pięknych marzeń i snów. Ideały lepszego życia, wyśnionego w krainie wolności, stanęły w zasięgu mojej ręki. Chwila zawahania, strachu, co dalej będzie. Słyszę śmiech dzieci, bawiących się na podwórku swoją niewinna młodością. Serce bije coraz mocniej. Szybkie uderzenia sprawiają, że zgrzyt huśtawek, zlewający się w melodię dzieciństwa i słonecznej beztroski, dociera do mnie mocniej niż zwykle. Naciskam na dzwonek. Słoneczne promienie wpadają przez przykurzone szyby, na granitową posadzkę klatki schodowej. Wiem, że zaraz utonę. Będę śnił na jawie. Ach jak dobrze było być dzieckiem!

Marcin Soczek



Wstecz - Start - Do góry

Redakcja - Regulamin - Współpraca - Reklama - Strony WWW              © Copyright by GST 05-12