Na tej polanie
Wyszedłem przed chatę pośrodku nocy. W szarości stoków, samotnie wśród gwiazd. Przed mymi oczyma świetlisty świat, Mieszając kolory, zapłonął jeszcze raz.
Poczułem znów wiatr, co od wieków dotyka nas. Otoczył mnie, prowadząc tam, gdzie kończy się las. Ja, walcząc z pragnieniem uczucia miłości, Pokochać samotność musiałem jeszcze raz.
Patrzyłem na niebo, szukając znaku. Ujrzałem tylko miliony srebrnych ziaren maku. Wtulony w ciemność, płakałem w ciszy. Tak, żaden cud nie zdarzył się w pustej mego serca niszy.
Wracałem do chaty, blisko świtania, A w miejscu mego łkania siedziała Ona. Królowa Miłość w nocnej koronie, Przyszła na wieki tego dnia do mnie.
Miłość jest jak królowa, siedząca na swym tronie. Pragnę zostać dotknięty choćby przez skrawek jej pięknej sukni.
Marcin Soczek |