Patrząc bez oczu...
Stało się, to się nie odstanie. Zatrzęsły się posady świata. Bez błysków, bez cieni, W ciszy odszedł przyjaciel.
Gorący deszcz szczerych łez, Idący w echo lament, Dotknął obolałą ręką Nicości i pustki bezmiar.
Złożone zostało ciało, W krainę baśni i dzikich stron. Ja ciągle mówię mało, Trzynaście wspólnych lat.
Odchodzi mętny dzień. Czerń zalała me oczy. A Śmierć cichutko szepcząc Kroczy, kroczy i kroczy...
Marcin Soczek |