,
 PORTAL  >  PRZEGLĄD NAJWAŻNIEJSZYCH AKTUALNOŚCI  >  LUTY 2007
Kolejarze zablokowali dworzec w Katowicach
Trzystu związkowców blokuje tory w sąsiedztwie starego, nieczynnego dworca kolejowego w Katowicach. Protest ma potrwać do godziny 11, ale niektórzy związkowcy mówią, że powinien trwać do skutku, czyli wywalczenia podwyżek.
Jak poinformował Włodzimierz Leski ze śląskiego oddziału Polskich Linii Kolejowych, pociągi dojeżdżają do ostatnich przystanków przed Katowicami i tam oczekują na zakończenie blokady. (...)
Między godziną dziewiątą a jedenastą z Katowic miały odjechać pociągi m.in. eurocity do Hamburga i Pragi, ekspres do Warszawy, pospieszne do Szczecina i Olsztyna oraz kilkanaście osobowych, m.in. do Krakowa, Częstochowy, Bielska-Białej, Gliwic, Wisły i Raciborza. Pociągi te będą opóźnione do ok. dwóch godzin.
Przed rozpoczęciem protestu kolejarze rozdawali pasażerom ulotki, na których przedstawili swoje postulaty i poprosili pasażerów o wyrozumiałość.
Związkowcy podkreślają że ich protest spowodowany jest brakiem porozumienia w trwających od kilku miesięcy rozmowach z zarządem spółki PKP Polskie Linie Kolejowe w sprawie systemowej podwyżki płac. Postulaty związków zawodowych dotyczą poprawy warunków pracy i 100 zł netto podwyżki zasadniczego uposażenia od stycznia, ewentualnie od lutego tego roku.
- Dzień wcześniej, podczas kolejnej tury negocjacji płacowych w PLK, zarząd przedstawił nam propozycję podwyżki o 100 zł we wszystkich elementach płacy, która miałaby wejść z dniem 1 marca. To nas nie satysfakcjonuje. Średnia płaca ludzi, którzy stoją dziś na torach to około tysiąc złotych. Ta stuzłotowa podwyżka netto nie wykolei kolei - ocenił Stanisław Kokot, wiceprzewodniczący sekcji zawodowej infrastruktury kolejowej Solidarności. Gazeta Wyborcza, tm 2007.02.28
Do góry
Wyspiański za mały na Interpretacje
Teatr Śląski jest zbyt mały jak na Interpretacje - uważają organizatorzy Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej. Dlatego być może już następne odbędą się w sali Pałacu Młodzieży.
Prestiżowy festiwal odbędzie się w Katowicach już po raz dziewiąty. Jak zawsze wszystkie spektakle będą grane na deskach Teatru Śląskiego. Każde z przedstawień będzie mogło obejrzeć ok. 400 widzów, z czego blisko 60 osób to specjalnie zaproszeni goście. - Wejściówki - tanie bilety na balkon, gdzie jest dużo gorsza widoczność - rozeszły się na pniu. W kasie zostały już tylko śladowe ilości biletów, zaledwie na kilka spektakli - mówi Paweł Rozkrut, kierownik obsługi widzów Teatru Śląskiego. (...)
Dorota Pociask-Frącek, dyrektorka organizacyjna w Estradzie Śląskiej, która od początku przygotowuje festiwal, przyznaje: - Zdajemy sobie sprawę, jak potężne jest zainteresowanie imprezą. Pojawił się pomysł, żeby spektakle były grane dwa razy. Niestety, nie ma na to pieniędzy. Interpretacje już teraz kosztują aż 600 tys. zł. Nie ma też pieniędzy na wystawienie telebimu przed teatrem, zresztą okolica z przejeżdżającymi tramwajami nie sprzyjałaby takiemu przedsięwzięciu. Na tym, że Teatr Śląski jest zbyt mały, cierpią nie tylko widzowie. Cierpi też festiwal - wielu reżyserów rezygnuje z udziału ze względów technicznych.
Senator Kazimierz Kutz, dyrektor artystyczny festiwalu, wypowiada się w podobnym tonie. - W tak wielkiej aglomeracji jest jeden malutki, przedwojenny teatr. Od samego początku Interpretacji mówiłem, że to miejsce za małe jak na rangę takiej imprezy. Scena jest za mała, mało ludzie może obejrzeć dobre spektakle. To tylko pokazuje, jak bardzo Katowicom potrzebny jest jeszcze jeden teatr. Inaczej festiwal może stracić na swojej atrakcyjności - uważa Kutz.
Waldemar Bojarun, rzecznik katowickiego magistratu, potwierdza: - W mieście powstanie teatr. Już teraz mogę ujawnić, że trwają rozmowy w sprawie modernizacji sceny w Pałacu Młodzieży. Jest dużo większa niż w Teatrze Śląskim. Podobnie widownia - o ok. 200 miejsc. Wiele wskazuje na to, że przyszłe Interpretacje mogłyby się odbyć już w nowym miejscu - mówi Bojarun.
Festiwal rozpocznie się już 4 marca, czyli w najbliższą niedzielę. Impreza potrwa do 10 marca. Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2007.02.28
Do góry
Na dworcu przekonują do przeszczepów
Superman, który może uratować każdego, jabłko z ceną życia czy duży napis Nie bądź sknerą, podziel się nerą - to tylko niektóre grafiki, które mogą obejrzeć podróżni na dworcu PKP w Katowicach. We wtorek została tu otwarta wystawa poświęcona propagowaniu idei przeszczepów narządów.
Plakaty studentów Państwowej Wyższej Szkoły Użytkowej ze Szczecina były pokazywane już na kilku dworcach w kraju. - Na ekspozycję do muzeum przyszłoby może ze sto osób. W głównym holu dworca zobaczą ją tysiące - mówi Krzysztof Pijarowski, prezes Stowarzyszenia Życie po przeszczepie, jeden z organizatorów akcji. Jego zdaniem ciągle należy przekonywać ludzi do idei transplantacji narządów. Sam siedem lat temu dostał nową wątrobę. Po operacji znalazł nazwisko dawcy. - Najpierw chciałem skontaktować się z jego rodziną, ale potem zrezygnowałem. Zdałem sobie sprawę, że nie ma sensu rozdrapywać ran. Dla rodziny mogłoby to być zbyt bolesne. 1 listopada zawsze zapalam świeczkę i modlę się za duszę człowieka, dzięki któremu mogę dalej żyć - mówi Pijarowski.
Na katowickim dworcu grafiki wiszą na wysokości głównej tablicy z informacjami o przyjazdach i odjazdach pociągów. Podróżnym się podobają. - Pomijając ideę wystawy, na pewno ożywią takie ponure miejsce jak katowicki dworzec. A co do samego propagowania przeszczepów, to jestem jak najbardziej za. Im więcej się o tym mówi, tym lepiej - uważa Agnieszka Pietrzak, która codziennie dojeżdża z Jaworzna pociągiem do szkoły w Gliwicach.
Grafiki będzie można oglądać przez najbliższe dwa tygodnie. (...) Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2007.02.27, Na katowickim dworcu przekonują do przeszczepów
Do góry
Brzydki, bo z Katowic...
(...) Wczoraj omówiliśmy pierwszą część sondażu, który w 21 największych polskich miastach przeprowadziła sopocka Pracownia Badań Społecznych DGA. Dziś pora na to, co sądzimy o sobie samych i naszych współmieszkańcach.
Na początek trzy pocieszające dla nas wnioski: Pierwszy: jesteśmy hojni - takiego zdania o katowiczanach była ponad połowa badanych w Katowicach osób. Lepszego zdania o sobie w tej sprawie są tylko mieszkańcy Opola, Gdańska, Zielonej Góry, Torunia i Wrocławia. Wniosek drugi: jesteśmy znacznie bardziej punktualni niż mieszkańcy innych miast. Trudno w to uwierzyć, jeśli popatrzeć na remont kanalizacji w centrum miasta (miał się zakończyć już rok temu) albo na nerwowo spoglądających na zegarki kierowców, którzy utknęli w korku. Pewnie chcieliby być punktualni, ale to w Katowicach wielka sztuka. Po trzecie: mamy poczucie humoru - częściej uśmiechają się tylko mieszkańcy Krakowa i Wrocławia.
Pozostałe wnioski już są smutniejsze. Wprawdzie ponad 90 proc. ankietowanych uważa, że jesteśmy gościnni, ale dało nam to miejsce zaledwie w połowie tabeli. Niech nikogo nie zmyli, że prawie 80 proc. ankietowanych sądziło, że jesteśmy uprzejmi - reszta Polski (z wyjątkiem Warszawy, która jest zdecydowanie najgorsza, i czterech innych miast) znacznie nas wyprzedziła. Lubimy być na bakier z przepisami. O ile można było spodziewać się, że w tej kategorii będziemy ustępować poznaniakom, których przywiązanie do porządku stało się przysłowiowe, to sondaż pokazał, że częściej omijamy przepisy niż mieszkańcy Lublina, Białegostoku, Rzeszowa, Torunia, Opola i Zielonej Góry.
Sondaż dotyczył także naszych poglądów politycznych i religijnych. Bardziej prawicowe poglądy mają mieszkańcy dziewięciu miast na czele z kolebką Solidarności - Gdańskiem. Osób przyznających się do poglądów lewicowych - tak przynajmniej wynika z sondażu - jest w Katowicach znacznie więcej niż tych, które w ostatnich wyborach głosowały na lewicę. Ponad trzy czwarte osób uważa się w Katowicach za religijne, więcej niż np. w Częstochowie, ale i tak mniej niż w kilkunastu dużych miastach.
Na wiele z tych pytań bardzo podobnie odpowiadali mieszkańcy Częstochowy i Zielonej Góry.
We własnych oczach jesteśmy osobami raczej schematycznymi, niż obdarzonymi ułańską fantazją. Tej drugiej mniej od nas mają tylko w Opolu, Częstochowie, Płocku, Lublinie, Bydgoszczy i Poznaniu. No ale na co poznaniakom fantazja, gdy są tak przywiązani do przepisów i porządku?
Ci z nas, którzy narzekają na coraz powszechniejszy pęd do kariery po trupach, mogą odetchnąć z ulgą, że mieszkają w Katowicach. Mieszkańcy większości innych miast mają mniej skrupułów niż my. Co ciekawe, raczej nie przeszkadza nam to w pracy. Bardziej przedsiębiorczy są tylko mieszkańcy Gdańska, Opola, Torunia, Krakowa, Wrocławia, Poznania i Warszawy.
Nikt, jak katowiczanie, nie ocenił w sondażu tak surowo urody własnej i współmieszkańców. W odpowiedzi na pytanie o to, czy jesteśmy przystojni, wyprzedziły nas wszystkie miasta.
Źródło: PBS DGA, badanie telefoniczne na 300-osobowej próbie mieszkańców Katowice w wieku 25-40 lat, termin realizacji 3-18 lutego 2007 Gazeta Wyborcza, jk 2007.02.26, Sondaż: brzydki, bo z Katowic
Do góry
Nie jesteśmy dumni z Katowic
Katowice to miasto bez charakteru, brudne i nudne. Kto tak uważa? Jego mieszkańcy.
Na początku lutego ankieterzy ruszyli na ulice. Zapytali mieszkańców 21 największych polskich miast, co myślą o miejscu, w którym żyją. To Gazeta zleciła te badania, bo chcieliśmy sprawdzić, czy nasze miasto daje nam możliwości rozwoju i czy jesteśmy tu szczęśliwi, czy lubimy naszych sąsiadów (...). Wyniki tego sondażu były dla nas zaskakujące. Będziemy je omawiać do końca tygodnia. Dzisiaj o tym, jak widzimy stolicę Górnego Śląska - Katowice. Okazuje się, że tylko co drugi mieszkaniec Katowic (49,6 proc.) uważa, że jest to miasto zielone. Nieźle, prawda? Tylko że jest to najgorszy wynik spośród wszystkich miast, w których przeprowadzono sondaż.
Ponad połowa ankietowanych (59 proc.) stwierdziła, że Katowice mają niepowtarzalny klimat i charakter, ale i z tego wyniku nie ma się co cieszyć. Mniej pozytywnych odpowiedzi na to pytanie udzielili tylko mieszkańcy Radomia i Bydgoszczy. Zostaliśmy daleko z tyłu za Krakowem, Toruniem i Wrocławiem. Przeszkadza nam za to brud. Więcej niż w Katowicach osób niezadowolonych z zaniedbanych ulic ankieterzy znaleźli tylko w Łodzi. Tylko co czwarty (23 proc.) ankietowany stwierdził, że w Katowicach jest czysto.
Aspirujące do statusu metropolii Katowice to w opinii mieszkańców miasto senne (przeciwnego zdania było tylko 42 proc. ankietowanych). Ustępujemy nie tylko Warszawie i Wrocławiowi (w większości sondowanych problemów uzyskiwał najlepsze rezultaty), ale również kilkunastu innym miastom, w tym dużo mniejszym od Katowic, jak Płock, Kielce i Zielona Góra. Te dwa ostatnie miasta, ale również np. Rzeszów, są ciekawszym od Katowic miejscem do życia. Sądząc z odpowiedzi respondentów, władze miasta powinny jeszcze wiele zrobić, żeby poprawić warunki odpoczynku i uprawiania sportu. W tej dziedzinie lepsze od Katowic okazały się Zielona Góra, Gorzów, Rzeszów i większość dużych miast. Pozostałe badane miasta sa też bardziej dynamiczne od Katowic.
Znacznie bardziej zadowoleni jesteśmy z oferty kulturalnej. Lepsze od Katowic są w tej dziedzinie tylko: Kraków, Warszawa, Wrocław, Poznań, Toruń, Gdańsk i Łódź, ale gdzie nam do nich z ich zabytkami.
Według statystyk, pod względem dochodu na mieszkańca Katowice ustępują tylko stolicy. Z ankiety wynika jednak, że sami katowiczanie mają w tej sprawie nieco inne zdanie. Uważamy, że bogatsi od nas są nie tylko mieszkańcy Warszawy, ale również: Torunia, Płocka, Gdańska, Opola, Krakowa i Wrocławia. Za najbogatszych uważają samych siebie - kto by pomyślał - poznaniacy. Za to pod względem nowoczesności ustępujemy - jeśli wierzyć samym sobie - tylko Poznaniowi, Wrocławiowi i Warszawie.
Źródło: PBS DGA, badanie telefoniczne na 300-osobowej próbie mieszkańców Katowic w wieku 25-40 lat, przeprowadzone 3-18 lutego 2007 Gazeta Wyborcza, Józef Krzyk 2007.02.25
Do góry
O psie, który lata samolotem
Jantar jest maskotką Aeroklubu Śląskiego i chyba jedynym psem w Polsce, który lata samolotami. Życie zawdzięcza pilotom, którzy pięć lat temu znaleźli go błąkającego się nieopodal lotniska.
- Jantar, pospolity mieszaniec, dostał imię na cześć najlepszego szybowca, jakim dysponowało nasze lotnisko - mówi Joanna Ozga, jedna z instruktorów lotniczych na katowickim Muchowcu. Lotnicy urządzili mu legowisko w budynku aeroklubu. Na wszystkich piętrach na Jantara czeka miska z jedzeniem. Każdy dzień pies zaczyna od obchodu całego lotniska. - Spacery nie zawsze kończyły się dla niego dobrze. Raz został zaatakowany przez psy, które przeszły na pas startowy przez dziurawy płot. Innym razem wpadł we wnyki, które na lotnisku ustawiali kłusownicy. Kiedyś z powodu jednej suczki uciekł nam na dwa tygodnie. Ze strachu odchodziliśmy od zmysłów. Szukaliśmy go po okolicznych lasach, jeździliśmy po schroniskach. Jantar, może trochę chudszy, wrócił i dalej mieszka wśród samolotów - śmieje się instruktor Jarosław Matjasik.
Wkrótce potem Jantar zaczął latać. Ozga dobrze pamięta pierwszy lot. - Kołowałam właśnie z uczniem do końca pasa. Nagle zawiadowca zaczął krzyczeć: Uważaj, Jantar biegnie. Zatrzymałam samolot, pomogłam psu wgramolić się do środka i... pofrunęliśmy. Jantar był bardzo zdziwiony. Patrzył na oddalającą się ziemię, a kiedy już byliśmy w chmurach, położył się i zasnął. Od tamtej pory lata systematycznie - dodaje Ozga. (...)
Aeroklub Śląski obchodzi w tym roku 80. urodziny. Zrzesza ponad 300 pilotów. - I dwa psy. Jesteśmy chyba jedynym aeroklubem w Polsce z latającymi psami. Chociaż nie. Kiedyś w Krośnie mieszkał pies, który był ulubieńcem spadochroniarzy. Nie wiemy tylko, czy skakał - śmieją się instruktorzy. Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2007.02.25
Do góry
Nowe osiedle w najstarszej dzielnicy Katowic
Rozległe tarasy, widoki na Beskidy, zieleń i cisza w centrum miasta - to zalety osiedla Dębowe Tarasy, które powstaje przy centrum handlowym Silesia City Center. W czwartek wmurowano kamień węgielny pod budowę apartamentowców.
Przy największym w regionie centrum handlowo-rozrywkowym powstaje osiedle mieszkaniowe Dębowe Tarasy. Inwestorami są węgierski potentat TriGranit, który wybudował już centrum, oraz obecny właściciel Silesii - austriacka firma Immoeast. Osiedle będzie się składać z czterech wysokich budynków i ośmiu mniejszych. Tysiąc mieszkań o wysokim standardzie ma być oddawanych etapami do 2009 roku. Właśnie trwają prace przy jednym 11-kondygnacyjnym budynku oraz dwóch czteropiętrowych. Wszystkie mieszkania, które powstaną w pierwszym etapie, są już sprzedane.
Projektanci osiedla położyli nacisk na ukształtowanie budynków. Największe będą miały wewnętrzne dziedzińce - zamknięte i lekko wyniesione ponad teren, bo znajdą się nad garażami podziemnymi. Mają być zielonymi oazami spokoju z placami zabaw. Pomiędzy wyższymi i niższymi budynkami powstanie deptak spacerowy. Od parkingu centrum handlowego osiedle będzie oddzielone wałem ziemnym i szpalerem drzew.
Największą atrakcją budynków są skierowane na południe tarasy ostatnich kondygnacji. Mają być czymś więcej niż namiastką ogrodów. Pozwoli na to ich duża powierzchnia, niektóre będą miały nawet 180 m kw. Wielkość mieszkań waha się od 27 aż do ponad 200 m kw., bo można je łączyć, tworząc duże apartamenty. Wśród kupujących przeważają obcokrajowcy, którzy przyjechali na kontrakty do Katowic, oraz Polacy spoza Śląska. Nie brak też osób, które kupują mieszkania z myślą ich późniejszego wynajmu. (...)
Na osiedlu - w ostatnim etapie budowy - powstanie wysokościowiec, który będzie mieścił biura oraz hotel. Stanie tuż przy średnicówce, w miejscu obecnych ogródków działkowych. Ma być wizytówką Katowic - wyższy od Altusa, o ciekawej architekturze. - Jak skończymy budowę osiedla, będzie można uznać nas za pełnoprawną dzielnicę śródmiejską - mówi Janusz Olesiński, wiceprezes zarządu Silesia Residential Project, spółki, która buduje osiedle. Gazeta Wyborcza, Tomasz Malkowski 2007.02.22, Ruszyła budowa pierwszego dużego osiedla mieszkaniowego w centrum Katowic
Do góry
Kolejny chętny do budowy dworca autobusowego
Wygląda na to, że jeszcze wiele lat katowiczanie będą musieli się obejść bez dworca autobusowego. Chętny do wybudowania go przy ul. Rzepakowej uzależnia bowiem inwestycję od przebudowy dróg w tej okolicy.
Miejsce, w którym zatrzymują się dzisiaj autobusy do Niemiec czy Anglii, trudno nazwać nawet przystankiem. Ul. Sądowa ma tylko jeden plus - położona jest w centrum miasta. Brakuje poczekalni, punktu informacyjnego czy zwykłego zadaszenia od deszczu i słońca. Są natomiast brudne toalety, tumany kurzu, kiedy jest gorąco, i błoto, kiedy leje. - Niestety, w świetle prawa budowa takiej inwestycji nie jest zadaniem własnym gminy. Musimy szukać inwestora - wzdycha Marian Zych, naczelnik wydziału rozwoju w katowickim magistracie.
Inwestor poszukiwany jest od lat. Miasto wskazało kilka konkretnych miejsc, gdzie dworzec mógłby zostać wybudowany. Chodzi m.in. o ul. Rzepakową koło Pętli Brynowskiej, ul. Bracką, naprzeciwko hipermarketu Auchan koło Drogowej Trasy Średnicowej i przy ul. Kolońskiej na Załężu. W przypadku tej ostatniej lokalizacji kilka lat temu znalazł się inwestor. Na zainteresowaniu się skończyło (...).
Ponad dwa lata temu budową dworca zainteresowała się Kancelaria Obsługi Inwestycji MB Consulting Marian Borowczak. Wskazała też miejsce - ul. Rzepakową. Również i tym razem miasto opracowało miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Do tej pory jednak budowa nie ruszyła. - Tylko pośredniczymy we wszystkim. Nasz pierwszy inwestor zrezygnował, ale znaleźliśmy kolejnego - angielską firmę deweloperską Hoolybrook - zapewnia Marian Borowczak. I przedstawia wizję dworca: dwukondygnacyjny budynek z restauracją, sklepikami, hotelem, punktem informacyjnym, stacją benzynową i myjnią dla autobusów.
Dwa dni temu władze miasta spotkały się w tej sprawie z zainteresowanymi. - Rozmowy były bardzo konkretne. Jest tylko jeden problem: miasto musi udrożnić drogi wokół Rzepakowej. Już teraz są tam potworne korki. Trudno więc sobie wyobrazić, jakby miało tam jeszcze jeździć ponad 300 autokarów w ciągu doby - dodaje Borowczak.
- Miasto planuje przebudowę okolicznych dróg, głównie Kolejowej i 73. Pułku Piechoty. Nie stanie się to jednak z dnia na dzień. Jeśli więc inwestor uzależnia budowę od przebudowy dróg, na dworzec będziemy musieli poczekać jeszcze kilka lat - mówi Zych. Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2007.02.21
Do góry
Pomnik katowickich radnych w Gliwicach
Każde polskie miasto może się pochwalić przynajmniej jednym pomnikiem, ale takiego nie ma na pewno nigdzie w kraju. - Wybudujmy w Gliwicach pomnik katowickim radnym za to, że nie chcieli mieć u siebie skrzyżowania dwóch autostrad! - zaproponował marszałek Janusz Moszyński, gliwiczanin.
W Sosnowcu, podczas poniedziałkowego spotkania na temat Aglomeracji Śląskiej, Moszyński (PO) stwierdził, że w Gliwicach powinien stanąć pomnik poświęcony katowickim samorządowcom. W ten sposób chciałby im podziękować, że za sprawą ich decyzji na początku lat 90. to w tym mieście, a nie w Katowicach, skrzyżują się ze sobą autostrady A1 i A4. - Przypilnuję moich kolegów, by ten pomnik postawili - powiedział. I wskazał nawet lokalizację - najlepiej, gdyby podziękowanie zostało ustawione na autostradowym węźle w Sośnicy.
W gliwickim magistracie pomysł marszałka potraktowano z lekkim niedowierzaniem, ale i z uwagą. - Sprawa jest na tyle poważna, że pewnie trafi na sesję i zajmie się nią rada miejska - mówi Marek Jarzębowski, rzecznik Urzędu Miejskiego w Gliwicach. Dodaje, że o takim skrzyżowaniu inne miasta mogą tylko pomarzyć i teraz Gliwice czeka prawdziwy boom inwestycyjny. - Trzeba ufundować ten pomnik katowickim samorządowcom. Zresztą to chichot historii. W XIX wieku bytomscy rajcy nie chcieli u siebie kolei żelaznej, więc pociągi jeździły przez Zabrze oraz Katowice. I to te miejscowości zaczęły się szybko rozwijać - uśmiecha się rzecznik. (...)
Waldemarowi Bojarunowi, rzecznikowi Urzędu Miasta w Katowicach, plany postawienia pomnika tutejszym rajcom niezbyt przypadły do gustu. - Pieniądze lepiej wydać na coś innego, choćby na budowę DTŚ-ki. I nie przesadzajmy, mówiąc, że autostrady krzyżują się w Gliwicach. Dla mnie skrzyżowanie w Sośnicy jest tak naprawdę pod Katowicami.
Józef Kocurek, wiceprezydent Katowic i od 1990 roku miejski radny: - Sądzę, że z tym pomnikiem to jakiś żart.
Jarzębowski nie boi się, że katowiccy samorządowcy poczują się urażeni pomysłem. Podkreśla, że przecież nikt nie zamierza ich wyśmiewać. - Stwierdzamy po prostu fakt, że chyba popełnili błąd - mówi.
Moszyński pytany, czy w chwili, gdy miasta regionu mają tworzyć metropolię, warto wypominać sobie takie wpadki, mówi: - Dobrze jest pamiętać, że czasem jedna decyzja może zmienić przyszłość miasta. Jednak jeżeli z mojej wypowiedzi ma wyniknąć awantura, to lepiej dać sobie spokój z pomnikiem. Nawet w poważnych sprawach zachowajmy dystans i poczucie humoru - apeluje marszałek.
Przez Sośnicę zamiast przez stadion GKS-u
Jerzy Polaczek, minister transportu, obiecał niedawno, że za trzy lata będzie gotowa autostrada A1 z Gdańska do granicy z Czechami. Nowa droga przetnie Górny Śląsk. Początkowo zakładano, że będzie biegła przez Katowice: koło stadionu GKS-u i WPKiW, następnie przez Załęże aż do skrzyżowania z autostradą A4. Katowiccy urzędnicy nie chcieli jednak o tym słyszeć. W efekcie obie autostrady będą się przecinać w odległej o ok. 30 km od Katowic Sośnicy, dzielnicy Gliwic. Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki 2007.02.20, Pomnik katowickich radnych na węźle
Do góry
Prezydent Katowic nie przyjmuje skarg
Mieszkańcy Katowic nie mogą już zapisać się na rozmowę do Piotra Uszoka. To pierwsza, z trzech dotychczasowych kadencji, w czasie której prezydent nie przyjmuje petentów.
- Mam problem z mieszkaniem. Urzędnicy ciągle mnie zwodzą, pomyślałam więc, że pójdę do prezydenta. Tyle się od ludzi nasłuchałam: idź do niego, on pomoże, to w końcu najwyższa władza w mieście. No i poszłam, tyle że od razu odprawiono mnie z kwitkiem - żali się nasza Czytelniczka.
Podczas wcześniejszych kadencji prezydent wyznaczał jeden dzień w tygodniu, kiedy mogli się do niego zgłaszać mieszkańcy. Wystarczyło się tylko zapisać. Waldemar Bojarun, rzecznik magistratu, potwierdza: - Chętnych nie brakowało, ale często przychodziły osoby z problemami, którymi prezydent osobiście nie mógł się zająć. Odsyłał je wówczas do resortowego zastępcy lub naczelnika konkretnego wydziału - mówi Bojarun.
Na Uszoka już w pierwszej turze głosowało 73 proc. wyborców. - Prezydent nie zamierza odcinać się od ludzi, którzy go wybrali. Owszem, teraz droga do kontaktu z nim jest trudniejsza, ale to nie oznacza, że niemożliwa. Piotr Uszok bywa często na różnych spotkaniach, uroczystościach - dodaje Bojarun.
Dr Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, uważa, że ograniczenie kontaktu z mieszkańcami może oznaczać tylko jedno: - To w pewnym sensie polityczne samobójstwo. Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych wskazują, że 90 proc. osób, które uścisnęły dłoń polityka, będzie na niego głosować w następnych wyborach. Wniosek może płynąć tylko jeden - ktoś, kto z czegoś takiego rezygnuje, nie zamierza już startować w wyborach. Inaczej dbałby o swój wizerunek i kontakt z wyborcami. (...) Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2007.02.18, Prezydent Katowic nie przyjmuje skarg od mieszkańców
Do góry
Najlepsza grafika tylko w Katowicach
Studenci Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach pobili na głowę konkurentów na Biennale Grafiki Studenckiej w Poznaniu. - Po Polsce zaczyna krążyć fama, że Katowice są najlepsze - mówią wykładowcy.
Praca Moiniki Filipiak nagrodzona przez rektora wrocławskiej ASPPoznańskie biennale to najważniejsza impreza dla studentów grafiki. - Nagrodzone na nim osoby szybko zaczynają istnieć w świecie sztuki. To dla nich ważny pierwszy krok - mówi prof. Ewa Zawadzka, która na ASP prowadzi Pracownię Druku Wypukłego.
Na rozstrzygniętej niedawno piątej edycji konkursu studenci z Katowic byli nie tylko najbardziej liczni, ale zgarnęli również najwięcej nagród. Monika Filipiak została nagrodzona przez rektora ASP we Wrocławiu, Barbara Tytko przez jego odpowiednika w Warszawie, Norbert Moczarski otrzymał Nagrodę Towarzystwa Jerzego Piotrowicza zaś Marta Pogorzelec została uhonorowana nagrodą ufundowaną przez Galerię Miejską Arsenał w Poznaniu.
Do Grand Prix, które ostatecznie trafiło do Łodzi, nominowanych było jeszcze troje studentów ze Śląska: Alina Komraus, Michalina Wawrzyczek i Natalia Romaniuk. Na marcowej pokonkursowej wystawie w galerii Arsenał w Poznaniu swoje prace pokaże aż 26 młodych artystów z Katowic. Jest to także największa liczba spośród wybranych przez jury.
Na ASP pękają z dumy i twierdzą, że do tych sukcesów przyczyniły się też dobre warunki, w jakich uczą się katowiccy studenci grafiki. Od kilkunastu miesięcy grafika wykładana jest w przestronnych i dobrze wyposażonych pracowniach budynku przy ul. Koszarowej w Katowicach. Studenci mają swobodę w wyborze pracowni i w przechodzeniu z jednej do drugiej. - Odkąd tu jesteśmy zaczęliśmy pracować z nową energią - mówi prof. Waldemar Węgrzyn z Pracowni Sitodruku.
Do Katowic przyjeżdżają też wykładowcy z innych akademii, żeby podpatrzyć i przenieść coś do siebie. Ostatnio ASP w Katowicach odwiedziła cała Katedra Grafiki z Łodzi, bo w październiku rusza tam Pracownia Technik Cyfrowych.
Wystawa najlepszych grafik V Biennale Grafiki Studenckiej trafi w przyszłości do katowickiego Ronda Sztuki. Gazeta Wyborcza, Łukasz Kałębasiak 2007.02.18
Do góry
Główny deptak nie dla podstawówki
- Tej szkoły łatwo nie oddamy - zapowiadają rodzice uczniów Szkoły Podstawowej nr 10 w Katowicach. Zgodnie z planem władz miasta do placówki nie będą już przyjmowani uczniowie. W piątek w podstawówce rozpoczął się protest.
Od rana w budynku przy ulicy Stawowej gromadzili się rodzice, uczniowie i nauczyciele. Dzieci robiły transparenty z napisami Zostawcie nam naszą szkołę!, rodzice oflagowali wejście do budynku. - Myśleli, że jak w czasie ferii powiedzą, że szkołę chcą zamknąć, to nikt nie zareaguje, bo wszyscy wyjechali? Nie stać nas na to, żeby dzieci dowozić do innych szkół - denerwują się rodzice.
Kilka dni temu dyrekcja placówki dowiedziała się, że szkoła ma zostać zamknięta. Od nowego roku nie będzie już przyjęć i dzieci, które mieszkają w centrum miasta, będą chodzić do innych podstawówek: przy ul. Roździeńskiego, Jagiellońskiej i na Załężu. - Teraz z domu na ulicy Słowackiego do szkoły idę kilka minut. Rodzice nie pozwalają mi jeszcze samemu jeździć tramwajem czy autobusem - mówi 10-letni Kamil Melich.
Władze Katowic swoją decyzję tłumaczą niżem demograficznym. Ich zdaniem budynek szkoły nie jest w pełni zagospodarowany i każda z klas w jednej trzeciej jest pusta. - Są dzielnice, gdzie liczba uczniów rośnie, niestety, w śródmieściu jest odwrotnie. Dodatkowo lokalizacja tej szkoły nie jest najszczęśliwsza. Dookoła są knajpki, na ulicy spotykają się narkomani - dodaje Waldemar Bojarun, rzecznik magistratu.
Ostatnio placówkę wizytowała tzw. trójka Giertycha - przedstawiciele wydziału oświaty wraz z policjantami. - Bezpieczeństwo w tej szkole absolutnie nie odbiega od sytuacji w innych placówkach. Nie odnotowaliśmy też w latach ubiegłych jakichś incydentów na jej terenie. No i cóż, budynek sąsiaduje z jednym z naszych komisariatów - mówi aspirant sztabowy Marek Mazur z Komendy Miejskiej Policji.
- W tej szkole wszyscy się znają. Uczeń nie jest anonimowy. Jest rodzinna atmosfera, nigdy nie działo się nic złego - mówi Elżbieta Wichrowska, absolwentka placówki. Jej dwie córki również ukończyły dziesiątkę. - Obie mieszkają w centrum, mają małe dzieci. Chcę, żeby moje wnuki też chodziły do tej szkoły - podkreśla Wichrowska.
- Niż demograficzny panuje w całym kraju. W naszej szkole uczy się obecnie 328 uczniów. Ta liczba jest najbardziej adekwatna do europejskich standardów, bo cywilizowane kraje uciekają od szkół molochów - opowiada Magdalena Poloczek, wicedyrektorka placówki. (...) Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2007.02.16
Do góry
Dzieci z Dworca Katowice...
Władze Katowic po dwutygodniowym alarmie Gazety i TVN-u, że z domów dziecka uciekają ich wychowankowie, są zszokowane, ale nie znalazły rozwiązania.
Wczoraj Gazeta i TVN podsumowały dwa tygodnie śledzenia losów uciekinierów ze Stanicy i Zakątka. Wieczorny program Uwaga poświęcony był tylko temu tematowi. Specjalne wydanie kręcono w Katowicach. Relacje nadawane były z naszej redakcji i z dworca.
Bo to tutaj, na dworcu, wszystko się zaczęło. Uciekinierzy z biduli wałęsają się cały dzień. Zanim nagłośniliśmy problem, nikt ich nie szukał.
Do programu zaproszono Anię i Agnieszkę, sprzedawczynie z kramów w holu głównym dworca. - Często widujemy dzieci w wieku od 9 do 16 lat. Te starsze kupują u nas jedzenie i dzielą się z młodszymi. Kręcą się przy nich dorośli, są narażone na różne propozycje seksualne. Do tego dochodzą narkotyki, wąchanie kleju, alkohol - mówiły.
Opowieści dzieci były jeszcze bardziej dramatyczne. Przyznawały się, że kradną. Pokazały nam miejsce, w którym śpią - ruderę bez światła i wody. Czasami śpią w melinach u starszych mężczyzn. Mówiły, że uciekają, bo starsi wychowankowie je biją.
Na dworzec przyszli wczoraj dyrektorzy domów dziecka Joanna Kowalska (Stanica) i Piotr Jarocki (Zakątek). Nie powiedzieli do kamer nic nowego. Kowalska jeszcze raz potwierdziła, że ma u siebie zjawisko fali. Bardziej jednak akcentowała, że dzieci uciekają, bo chcą być w swoich rodzinach.
Dlaczego nie było na dworcu prezydentów miasta, dyrektorki Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej? Władze reprezentował rzecznik prasowy. Widzowie usłyszeli od niego, że skala zjawiska jest szokująca. I tyle, żadnej propozycji rozwiązania. Nawet zapewnienia, że się spróbuje. (...)
W domach dziecka trwa kontrola. Co wykaże ponad to, o czym wiadomo? Że są przepełnione. Czy w mieście ruszy kampania na rzecz rodzicielstwa zastępczego? Katowice nie mają ani jednego rodzinnego domu dziecka.
Jedyna reakcja miasta to spektakularna akcja wyłapywania dzieci. Od tygodnia po dworcu dwa razy dziennie chodzą w grupie: policjanci, sokiści, strażnicy miejscy, pracownicy socjalni. Jarocki zajrzał nawet do rudery, w której nocowały dzieci. Pierwszy raz musiały się chować na dworcu przed swoimi wychowawcami. Wcześniej Kowalska szukała ich tylko u rodziców. Póki nie wpadły na próbie kradzieży, całe dnie włóczyły się bezkarnie po ulicach i centrach handlowych.
Liczba ucieczek nie zmienia się. Dzieci uciekają zaraz po zatrzymaniu. Gazeta Wyborcza, Małgorzata Goślińska 2007.02.16, Uwaga na bidule
Do góry
Kontrowersyjny nowy blok na Zawodziu
Mieszkańcy katowickiego okrąglaka, czyli budynku wielorodzinnego przy ulicy Saint Etienne, jeszcze kilka miesięcy temu cieszyli się słonecznym dziedzińcem. Teraz ich mieszkania toną w cieniu nowo budowanego wieżowca.
Podkowiasty budynek Towarzystwa Budownictwa Społecznego to jeden z najciekawszych bloków mieszkalnych w Katowicach, trzy lata temu dostał nawet nagrodę dla budowy roku. Zbudowany na planie koła, przypomina wycinek Koloseum, w środku jest zielony dziedziniec z placem zabaw oraz ogródkami przypisanymi mieszkaniom na parterze. Przestrzeń podwórka sprzyja integracji małej społeczności.
- W folderze, który dostałam, wybierając mieszkanie, budynek pokazano w otwartej zielonej przestrzeni. Za oknami mieliśmy wysokie topole, było cicho i zielono. Teraz mamy plac budowy i wielki cień - mówi Beata Adamek, nauczycielka, która mieszka z rodziną na końcu okrąglaka.
Wszystkich mieszkańców zaskoczyło, że w miejscu, gdzie podkowa bloku otwiera się na południową stronę, ruszyła budowa kolejnego budynku.
- Nikt nas wcześniej o niej nie informował. Po prostu nagle pod koniec maja zeszłego roku przyjechało kilku robotników i wycięło drzewa - opowiada Henryk Gajos, gospodarz bloku. Kilka dni później ruszyły prace przy wykopie fundamentów.
- Plac robót był otwarty, dookoła biegały dzieci. Dopiero po naszych telefonach do straży miejskiej ogrodzono budowę - mówi Adamek.
Wtedy też mieszkańcy dowiedzieli się, że pod ich oknami rośnie wieżowiec Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Napisali protest przeciwko budowie. Tłumaczą w nim, że blok jest fatalnie usytuowany, pozbawi słońca wiele mieszkań oraz dziedziniec z przydomowymi ogródkami.
Adamek: - Pod protestem zebraliśmy ponad sto podpisów, wysłaliśmy go do wielu instytucji, także do prezydenta miasta. Wszyscy odpowiadali tak samo: że budowa jest zgodna z prawem budowlanym.
Inspektor budowlany w piśmie do mieszkańców podkreśla, że nowy budynek spełnia wymaganą odległość ośmiu metrów od krawędzi działki.
Andrzej Matuszczyk, wiceprezes katowickiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, bezradnie rozkłada ręce. - Nam też się to nie podoba, ale przepisy budowlane są po stronie Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Rozumiem rozgoryczenie mieszkańców, estetyka miejsca także na tym ucierpi - mówi Matuszczyk.
Plany spółdzielni były znane zarządowi TBS-u. - W naszym folderze narysowano cienką kreską te trzy bloki. Nie mówiliśmy o nich naszym mieszkańcom, bo spółdzielnia długo przymierzała się do budowy - przekonuje Matuszczak.
Adamek pokazuje mi folder. Na wizualizacji trudno dostrzec cienie przyszłych budynków. - Nigdy tego nie zauważyłam. Gdybym wiedziała, że w moje okna będą patrzeć ludzie z innego bloku, to wybrałabym mieszkanie gdzie indziej - denerwuje się nauczycielka. (...) Gazeta Wyborcza, Tomasz Malkowski 2007.02.15, Bubel urbanistyczny, czyli nowy blok na Zawodziu
Do góry
Ścisk i chaos na spotkaniu z US5
Miało być zwykłe spotkanie z fanami, podpisywanie płyt przez członków grupy US5. Wtorkowa impreza w EMPIK-u na terenie Silesia City Center mogła jednak skończyć się tragicznie. Do pomieszczenia, w którym zmieści się 300 osób, próbowało wejść około czterech tysięcy fanów. W efekcie sześć osób trafiło do szpitali, około pięćdziesiąt wymagało pomocy medycznej.
Trzy nastolatki karetką pogotowia przewieziono do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach. - Dwie skarżyły się, że zrobiło im się słabo, gdyż w pomieszczeniu było bardzo duszno. Trzecia nastolatka trafiła do szpitala, gdyż została poturbowana przez tłum - powiedziała wczoraj dr Barbara Bochnia, ordynator oddziału ratunkowego GCZDiM.
- Jadąc do Silesia City Center nawet nie wyobrażaliśmy sobie do jakich dantejskich scen może tam dojść. Pojechaliśmy małą ekipą, ja, Krzysiek, i Monika. Ale musieliśmy dzwonić po wsparcie kolegów. O 16.30 dojechał Michał i Kasia - mówi Michał Stępień, szef Będzińskiej Grupy Ratownictwa PCK, która zabezpieczała imprezę. Podawali tlen, kroplówki, robili nawet EKG.
Kiedy imprezę przerwano i tłum opuszczał EMPIK, na podłodze leżało jeszcze pięć osób.
Agnieszka uwielbia US5. Ale gdyby wiedziała, że spotkanie z idolami skończy się fatalnie, nie przyszłaby. - Po prostu byłam przerażona. Czułam się gorzej niż na koncercie. Teraz rodziców na pewno nie będą mnie chcieli więcej puścić - mówi trzynastoletnia mieszkanka Katowic.
Michał Stępień, szef Będzińskiej Grupy Ratownictwa PCK mówi, że jest zmęczony prawie tak, jak po akcji w katowickiej hali. Na szczęście tu nie doszło do prawdziwej tragedii. Ale mogło. - Pojechaliśmy w trójkę. W pierwszej wersji, z tego co słyszałem, miała być tam na miejscu tylko lekarka. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co mogłaby zrobić sama, bez pomocy.
Już o godz. 16 było pięć omdleń. - Ścisk, tłok, brak klimatyzacji. W sali mieści się może 300 osób. Przyszło z cztery tysiące. Brak było miejsca gdzie moglibyśmy spokojnie udzielać pomocy. Przeciskaliśmy się przez tłum, brakowało krzeseł, omdlali leżeli praktycznie między regałami. O 16.30 zadzwoniłem po naszą drugą ekipę, bo nagle okazało się, że ciągle nam kogoś donoszą. Brakło nam już tlenu, kroplówek. Sam byłem przerażony - mówi Michał.
Wezwano dwie karetki, które zabrały najbardziej poszkodowane osoby. Ochroniarze zamknęli bramę, ale to nie zniechęciło nikogo. Zaczęli napierać. - Skończyło się nie tylko na omdleniach, były też urazy jamy brzusznej, uraz głowy i nogi - mówi Michał.
Organizatorzy przerwali spotkanie. Kiedy tłum zaczął się rozchodzić, okazało się, że na podłodze leży jeszcze pięć nieprzytomnych osób.
- Na szczęście udało nam się im pomóc. Ale gdyby to trwało jeszcze dłużej... Nie chcę nawet o tym myśleć. Ochroniarze po prostu sobie nie radzili. My sami musieliśmy przeciskać się przez tłum - opowiada Michał.
Organizatorzy mają nadzieję, że to był jedyny taki przypadek i podobna sytuacja już się nie zdarzy. - Od wielu lat organizujemy imprezy, mamy doświadczenie i nigdy wcześniej do takiej sytuacji nie dochodziło. (...) - mówi Monika Marionowic, dyrektor PIR i marketingu EMPIK w Warszawie. (...) Przestraszeni organizatorzy odwołali podobne spotkanie z zespołem, zaplanowane wczoraj we Wrocławiu. Dziennik Zachodni, Magdalena Nowacka 2007.02.15
Do góry
Superkomunikacja w Katowicach!
Spóźniłeś się na autobus, ale wyświetlacz na przystanku informuje cię, że za minutę nadjedzie kolejny. I tak będziesz przed czasem, bo autobus nie stoi w korkach. To nie fragment powieści science fiction, ale możliwości nowoczesnego transportu publicznego, który już za rok będzie działał w Katowicach, a później w całej aglomeracji górnośląskiej.
Ulice śląskich miast są coraz bardziej zatłoczone, podobnie jest we wszystkich dużych metropoliach na całym świecie. - Jedynym ratunkiem przed zakorkowaniem dróg jest rozwój transportu publicznego, a zwłaszcza jego inteligentna odmiana - przekonuje Marcin Wilczek, dyrektor sektora projektów unijnych w Wasko SA. Ta firma (jeszcze jako Hoga.pl) opracowała projekt karty miejskiej w Rybniku, który działa z powodzeniem od kilku miesięcy. (...)
- Dotychczas Katowicom brakowało wizji rozwoju transportu, łatano tylko dziury albo kupowano pojedyncze nowe autobusy. Nowoczesny system znacznie poprawi jakość i działanie komunikacji zbiorowej - mówi Wilczek.
Inteligentne systemy działają już m.in. w Londynie, Seulu i w Pradze. W tych miastach pasażerowie korzystają z kart chipowych, które obwiązują we wszystkich środkach transportu: autobusach, metrze, pociągach podmiejskich, a nawet w taksówkach. Jeden plastikowy bilet to duża wygoda dla użytkowników.
Jednak najważniejsze w inteligentnych systemach jest monitorowanie pojazdów i pasażerów. - Wszystko oparte jest na satelitarnej łączności. Centrum zarządzania ruchem wie, gdzie jest dany autobus i dzięki temu może informować pasażerów o przyjeździe pojazdu - wyjaśnia Wilczek. Oznacza to koniec oczekiwania na spóźniony autobus. Na przystankach wyświetlacze podają rzeczywiste godziny przyjazdów, które są stale aktualizowane.
Monitoring ma też zaletę szczególnie przydatną na Górnym Śląsku. - Gminy zrzeszone w Komunikacyjnym Związku Komunalnym GOP ciągle spierają się o płacenie za autobusy, bo dziś trudno ustalić, na których liniach jeżdżą mieszkańcy konkretnego miasta - stwierdza Wilczek.
W inteligentnym systemie sytuacja jest jasna, każda karta użytkownika uaktywnia się przy wejściu i wyjściu z pojazdu. Informacje zbierane przez centrum zarządzania ruchu przekazywano by miastom, które płaciłyby do wspólnej kasy proporcjonalnie do liczby przejazdów swoich mieszkańców.
Monitoring przepływu pasażerów pokazywałby też, które linie są bardziej oblegane, a na których jest mało pasażerów. To zwiększyłoby oszczędności, bo dla sześciu osób jeżdżących na jakiejś linii może wystarczyć mały bus.
Kolejną nowością jest specjalne traktowanie pojazdów komunikacji zbiorowej w ruchu ulicznym. - Autobusy czy tramwaje będą wyposażone w urządzenia, które wymuszają zmianę sygnalizacji na zieloną tak, by nie stały w korkach. Faworyzowanie transportu publicznego powinno być elementem polityki każdej metropolii - stwierdza Wilczek.
W Londynie za wjazd do centrum trzeba płacić, im bliżej centrum, tym opłaty za parkowanie są wyższe. Jednak kierowcy mają alternatywę - bogatą sieć komunikacji publicznej. - Dla Katowic przygotowujemy system park & ride, który opiera się na powiązaniu dużych strzeżonych parkingów z dworcami kolejowymi bądź autobusowymi - mówi Wilczek. Na parkingu zostawia się samochód i przesiada się na autobus bądź pociąg, nie trzeba się martwić o miejsce do zaparkowania w zatłoczonym centrum. W działających inteligentnych systemach za parkowanie płaci się tą samą kartą, co za przejazd autobusem. (...)
Projekt systemu dla Katowic będzie gotowy we wrześniu tego roku. Będzie podstawą dla miasta w zdobyciu dofinansowania z UE. Przewidywalny koszt przedsięwzięcia to około 30 mln zł. Pilotażowy program może ruszyć już w połowie 2008 roku. - To dopiero pierwszy krok. Kolejnym jest działanie systemu w całej aglomeracji - przekonuje Marcin Wilczek. Gazeta Wyborcza, Tomasz Malkowski 2007.02.13, Zielone światło dla sprawnej komunikacji
Do góry
Hip-hopowa płyta o GKS-ie Katowice
Od lat meczom GKS-u Katowice towarzyszyła muzyka w wykonaniu orkiestry górniczej. Być może już wkrótce fani na katowickim stadionie będą bawili się przy rytmach hip-hopu.
Wszystko za sprawą 17-letniego Grzegorz Buresia z Katowic. Młody hip-hopowiec nagrał właśnie pierwszą płytę poświęconą w całości GKS-owi Katowice! Kibice są zachwyceni. - Krążek wymiata - twierdzą.
Płyta Opowieści z Bukowej pojawiła się w internecie pod koniec styczna. - Wolę publikować płyty w sieci, bo wtedy wiem, że nikt nie będzie mi niczego narzucał - przyznaje autor nagrań.
Motywacja do nagrania płyty poświęconej klubowi była prosta. - Jestem kibicem GKS-u. Kiedyś marzyłem nawet o karierze piłkarskiej w barwach Gieksy - mówi Grzegorz.
Opowieści z Bukowej zawierają osiem utworów. - Na płycie nie ma nic o przemocy, awanturach z policją i chuligance. Starałem się, żeby była dużo bardziej refleksyjna i żeby promowała pewne wartości, jak miłość do klubu - twierdzi hip-hopowiec.
W tekstach piosenek nie pojawiają się nazwiska piłkarzy. - Nie chciałem opisywać drużyny, ale raczej zachęcać do dopingu dla niej. Poza tym wiadomo, jak to jest z piłkarzami - raz grają tutaj, a za chwilę gdzie indziej - wyjaśnia Grzegorz. W tle niektórych utworów można usłyszeć oryginalny doping kibiców, płynący z popularnego blaszoka.
Opinie o płycie są bardzo pozytywne. - Zgłosił się do mnie nawet pochodzący z Katowic raper KAT, który obecnie przebywa w Chicago. Chciałby nagrać ze mną wspólny kawałek o GKS-ie. Nie przypuszczałem, że sława tej płyty sięgnie aż tak daleko - mówi zaskoczony Grzegorz.
- Znawcą hip-hopu nie jestem, ale piosenki bardzo mi się podobają - mówi Artur Łój, dyrektor GKS-u i zapowiada, że klub włączy się w promocję Opowieści z Bukowej. - To dobrze, że ktoś promuje pozytywne wartości w kibicowaniu. Na dodatek wiadomo, że hip-hop najlepiej dociera obecnie do młodzieży - dodaje Łój. Wkrótce na stadionie przy ul. Bukowej ma zostać nakręcony teledysk do utworu Katowicka krew, który promuje krążek. Nie jest też wykluczony występ hip-hopowca przed jednym z meczów ligowych Gieksy. (...)
Płytę Opowieści z Bukowej można ściągnąć ze strony www.burdel.xt.pl Gazeta Wyborcza, Maciej Blaut 2007.02.13, Młody hip-hopowiec z Katowic nagrał płytę z piosenkami o GKS-ie Katowice
Do góry
Duża kasa dla Pyrzowic
Od 200 do 400 mln zł unijnej dotacji ma dostać lotnisko w Pyrzowicach. Pieniądze zostaną przeznaczone m.in. na budowę drugiego pasa startowego i nowoczesnej bazy cargo.
Choć dziś brzmi to jak żart, to Jerzy Polaczek, minister transportu, obiecał wczoraj w Katowicach, że za 3,5 roku lotnisko w Pyrzowicach będzie jednym z najlepiej skomunikowanych w kraju. Do 2010 roku port - dzięki rozbudowie drogi ekspresowej S1 - ma mieć bezpośrednie połączenie z autostradą A1 oraz z Podbeskidziem. Zdaniem Polaczka w najbliższych latach powstanie też szybka kolej, która połączy lotnisko z Katowicami. - Ta inwestycja znalazła się na liście projektów podstawowych, które chcemy zrealizować - podkreślił minister.
Na rozwój własnej infrastruktury lotnisko ma otrzymać unijną dotację w wysokości od 50 do 100 mln euro. Warunkiem otrzymania dotacji jest jednak wkład własny w wysokości co najmniej 50 proc. Skąd GTL weźmie te pieniądze? Choć nikt na razie nie potwierdza tego oficjalnie, najpewniej będą to kredyty bankowe.
Z tych środków powstanie baza cargo dla samolotów transportowych i drugi pas startowy. Dziś drugi pas ma tylko stołeczne Okęcie. Zdaniem Polaczka te inwestycje będą niezbędne, bo do 2011 roku port ma obsługiwać 3,5 mln pasażerów (dziś ok. 1,5 mln).
Szykują się też spore zmiany w strukturze właścicielskiej Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego - spółce, która zarządza lotniskiem. Ministerstwo chce przeforsować zapis w ustawie, który umożliwi rozdzielenie dwóch ról: właściciela i zarządcy portu. (...)
Dostało się też poprzednim władzom GTL-u, które zdaniem Ministerstwa Transportu w latach 2001-2005 popełniły szereg błędów. Nie przeprowadzono m.in. międzynarodowego konkursu na projekt nowego terminalu, co spowodowało, że przepadła szansa na wypromowanie lotniska i regionu.
Teraz GTL ma przygotować tzw. plan generalny, w którym znajdą się najważniejsze pomysły na następne 30 lat. Wśród nich plan pozyskania nowych gruntów od sąsiednich gmin, umożliwiający rozbudowę portu.
Resort chce też wspierać rozwój małych lotnisk, gdzie mogą lądować lekkie i ultralekkie prywatne samoloty. Według wiceministra Wróbla niedługo znikną bariery administracyjne, które utrudniają ich rozwój. Może na tym skorzystać przede wszystkim lotnisko na katowickim Muchowcu, które przymierza się do budowy betonowego pasa startowego. Muchowiec chce przekształcić się w lotnisko miejskie, by móc przyjmować samoloty należące do biznesmenów i turystów. Gazeta Wyborcza, Tomasz Głogowski 2007.02.12
Do góry
Betonowa Kostka dla bubli w Katowicach
Zwykła kostka chodnikowa - symbol tandety - już wkrótce będzie wręczana twórcom najgorszych i najbrzydszych budynków w Katowicach.
Nagroda Betonowa Kostka to pomysł młodych ludzie ze Stowarzyszenia Moje Miasto. Chcą w ten sposób piętnować najbrzydsze i chybione inwestycje w Katowicach. Nagroda będzie przyznawana architektom, którzy oszpecili miasto, oraz urzędnikom zezwalającym na tego typu działania. - Betonowa kostka zabija Katowice, jest tandetna, nietrwała. Nasi urzędnicy idą na estetyczną łatwiznę i nie wykazują żadnej inwencji w kreowaniu przestrzeni publicznych. Teraz tę kostkę będziemy wręczać równie nijakim budynkom czy placom miejskim - mówi Michał Spadziński ze stowarzyszenia.
Nagroda ma przede wszystkim wywołać dyskusję wśród mieszkańców i zainteresować ich problematyką estetyki przestrzeni. Pierwsza edycja dotyczyć będzie Katowic, jednak organizatorzy planują objąć tym antykonkursem całą aglomerację.
W skład jury wejdą osoby związane z Katowicami. - Idea konkursu jest trochę żartobliwa, dlatego nominowani nie powinni się obrażać. Może kostka betonowa stojąca na biurku będzie ich skłaniać do głębszych refleksji nad kształtem naszego miasta - mówi Mirosław Neinert z katowickiego teatru Korez, jeden z jurorów.
Już na wstępie najwięcej krytycznych opinii zdobyła kopuła na rondzie przy Spodku. - Rondo jest bublem na skalę europejską. To sprawa dla prokuratora, wydano ogromne pieniądze na wątpliwą inwestycję. Nikt nie konsultował z mieszkańcami, co ma powstać na rondzie, powieszono tylko dwa billboardy, jakby to miało załatwić sprawę. Kopuła jako hańba budowlana powinna zostać zburzona - mówi katowicki malarz i pisarz Henryk Waniek.
Jarosław Lewicki, pisarz i publicysta, zwraca uwagę na renowację zabytkowych kamienic. - Kostka należy się osobie nadzorującej prace remontowe. Na elewacjach pojawiają się dziwne kolory, np. kamienicę przy ul. Mariackiej pomalowana na różowo. Najstraszniejsza jest jednak dewastacja modernistycznych kamienic. O pomstę woła remont Dworcowej 13 - mówi Lewicki. (...)
Do 1 marca na adres: kontakt@gkw.katowice.pl można zgłaszać nominacje do Betonowej Kostki 2006. Organizatorzy konkursu zapewniają, że osoba, która prześle najciekawsze uzasadnienie, zostanie zaproszona do prac jury. Wyniki antykonkursu poznamy na początku marca. Gazeta Wyborcza, Tomasz Malkowski, jeden z jurorów konkursu 2007.02.11, Nagrody dla największych bubli architektonicznych
Do góry
Nowe Katowice!
Powiedzmy sobie szczerze - Katowice, trochę mniej Śląsk, są po prostu nieznane. W ujęciu globalnym, w wymiarze symbolicznym znaczą tyle, co na przykład urocze miasteczko Krzanowice na mapie województwa śląskiego. Zaraz wielu Czytelników, którzy nie mieszkają na ziemi raciborskiej zapyta: gdzież są te Krzanowice? No właśnie: gdzież są te Katowice?
Niewiele jest miast na świecie, które mają zaszczyt być powszechnie znanymi, a co więcej, powszechnie odwiedzanymi: Nowy Jork, Paryż, Rzym, Londyn, Stambuł... Jeśli nawet potrafimy wymienić 100-200 dalszych, to nie wymienimy kolejnych dziesiątek tysięcy. Rzecz w tym jednak, że nie zawsze chodzi tu o wielkość miast, ale o ich znaczenie. (...)
Jak więc odnieść te proporcje do miast polskich, a zwłaszcza do Katowic, w skali światowej? Problem polega na tym, że miasta polskie, poza stolicą państwa, zabytkowym Krakowem, Gdańskiem Solidarności i ostatnio także Wrocławiem, jako pretendentem do Expo 2012, nie są znane nie tylko w świecie, ale i w dużej mierze w Europie. (...)
Katowice, trochę mniej Śląsk, są po prostu nieznane
No tak, ale wcześniej było o tym, że nie zawsze liczba mieszkańców jest najważniejsza. A więc może znajomość miasta poza granicami Polski? I tu druga, tym razem wakacyjna, praca domowa. Proszę spróbować zrobić swój własny minisondaż podczas najbliższego zagranicznego urlopu w krajach niegraniczących z Polską. (...)
Konurbacja katowicka potrzebuje dwóch istotnych modyfikacji. Pierwsza to nowa tożsamość regionu - powstanie nowego miasta w wymiarze polityczno-administracyjnym. Druga sprawa to nadanie mu nowej jakości z ekonomiczno-społecznego punktu widzenia. Jakości rozumianej jako unikatowość tego, co stanowi dziedzictwo regionu, oraz tego, co dopiero może być jego nowym symbolem.
Zostawiając z boku sprawy związane z rozwojem gospodarczym regionu, skoncentruję się jedynie na dwóch aspektach związanych z administracyjnym formowaniem się nowego organizmu miejskiego: jego nazwie i formie osadniczej.
O Sosnowcu na Górnym Śląsku
Dobrze się składa, że po wielu latach rozmów na temat integracji przestrzenno-administracyjnej obszaru między Gliwicami a Jaworznem obserwujemy w końcu zdynamizowanie prac nad jego ostatecznym kształtem. Jeśli powstałby on dziś, miałby obszar 1305 km kw. i liczyłby ponad 2,1 mln mieszkańców. Rzecz jasna, byłoby to pod względem liczby mieszkańców największe miasto Polski, a dziewiąte w Europie. Co ciekawe, zaledwie o 100 tys. mieszkańców mniejsze od Paryża. W skali światowej klasyfikowałoby się natomiast na 106. pozycji. I to powinien być jeden z zasadniczych celów szerokiej akcji marketingowej promującej Nowe Katowice.
W przygotowywanym projekcie zakłada się obecnie integrację 12 miast górnośląskich i pięciu zachodniomałopolskich. Projekt otwarty jest natomiast na ewentualne włączenie innych miast regionu. I dobrze. Co najmniej kilka dalszych również powinno się znaleźć w obrębie tworzonej metropolii. Tym bardziej że te miasta, tak jak to ma miejsce m.in. w przypadku Tarnowskich Gór czy Radzionkowa, po prostu tego oczekują.
Jedną z bardziej istotnych spraw jest także kwestia nazwy nowej jednostki. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że integrowana przestrzeń znajduje się w obrębie dwóch różnych regionów geograficzno-historycznych i kulturowych: Śląska i Małopolski. Co gorsza, w tej kwestii stanowi w ich obrębie dwie wyraźnie wyizolowane struktury - tzw. Górny Śląsk w części śląskiej oraz Zagłębie Dąbrowskie i Jaworzno w części małopolskiej. Z uwagi na pojawiające się silne tradycje kulturowo-historyczne - zwłaszcza po stronie śląskiej - określenie całości jako tzw. Silesii czy Aglomeracji Śląskiej nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem. Mówiąc o Śląsku (Silesii), należy pamiętać, że jest to region ciągnący się od Mysłowic po Zieloną Górę. Jego tradycyjną stolicą jest i będzie Wrocław. Górny Śląsk w poprawnym rozumieniu obejmuje zaś tereny leżące zarówno w dzisiejszym województwie śląskim, jak i w opolskim. Przede wszystkim jednak nieśląskie jest Zagłębie Dąbrowskie.
Rzecz więc w tym, aby uszanować wielowiekowe tradycje rozwoju śląskiej i małopolskiej części konurbacji katowickiej i znaleźć określenie, które funkcjonujące podziały kulturowe zunifikuje stosunkowo najmniej kontrowersyjną nazwą. W regionie Ruhry nikomu nie przyszłoby do głowy udowadniać, że Duisburg jest w Westfalii lub Dortmund w Nadrenii. Nie dajmy się ponieść fali kompromitujących stwierdzeń lansowanych we wszystkich stołecznych mediach, zwłaszcza telewizji, o Sosnowcu na Górnym Śląsku, Częstochowie na Śląsku itp.
Konkludując, konurbacja katowicka jest unikatową w skali Polski jednostką, spinającą dwa wielkie i najlepiej rozwijające się aktualnie regiony geograficzno-historyczne. Dobrze by się stało, gdyby unikatowość i modernizacja zostały uwydatnione w jej nazwie - nowej, bez pejoratywnych skojarzeń, nazwie będącej wyzwaniem. Zwolennicy nazwy Silesia słusznie argumentują, że jest to określenie bardziej znane i rozpoznawalne na świecie. Chociaż nie przeceniałbym tych przekonań. Problem jednak w tym, jaki jest kontekst tej rozpoznawalności - regionu górniczo-hutniczego, regionu przemysłu tradycyjnego i często przestarzałego, regionu katastrof górniczych?
Najbardziej trafnym byłoby określenie Nowe Katowice
Myślę, że powinno nam chodzić o nieco inny charakter skojarzeń dotyczących okolic Katowic. Za dobry przykład może tu służyć indyjskie Bangalore, o którym jeszcze 10-15 lat temu mało kto słyszał. Dziś jest to jedna z najbardziej rozpoznawalnych azjatyckich marek. Jakże inaczej - z ekonomicznego punktu widzenia - kojarząca się z powszechnym odbiorem samych Indii. Bangalore, będąc jednym z najważniejszych ośrodków rozwoju technologii i usług wysoko zaawansowanych na świecie, zachowuje jednak w swojej nazwie element dziedzictwa i kultury tego kraju. A więc pozytywny mariaż nowoczesności i tradycji. Czyż nie jest to jeden z najbardziej pożądanych elementów tzw. marketingu miejskiego? Niektórym z nas określenie Silesia może się podobać, choćby z tego powodu, że nie brzmi zbyt swojsko. Tyle tylko, że m.in. w języku angielskim jest ono po prostu zwyczajne, oczywiste. W żaden sposób nie ma zbyt pozytywnego wydźwięku. Na żadnym cudzoziemcu nie zrobi jakiegoś szczególnego wrażenia.
W mojej opinii najbardziej trafnym byłoby określenie Nowe Katowice, w odróżnieniu od obszaru dzisiejszych Katowic. Przymiotnik nowe zawiera w sobie bardzo pozytywny pierwiastek znaczeniowy, i to w wielu różnych ujęciach. Jest też rozpoznawalny w innych językach: angielskim, niemieckim czy francuskim. Dobrze by było, żeby nazwa tego typu znalazła swoje przełożenie w ewolucji przestrzeni powstającego miasta. Niech za nazwą pójdzie kompleksowa modernizacja gospodarcza i społeczna Nowych Katowic. Niech nazwa stanie się wyzwaniem dla dalszych zabiegów o zmianę wizerunku obszaru między Jaworznem a Gliwicami. Pod dyskusję można poddać także nazwy Katowice czy Metropol Katowice. Proponuję je jednak - z oczywistych względów - bez większego entuzjazmu. (...) Gazeta Wyborcza, Robert Krzysztofik 2007.02.09
Do góry
Bliżej szybkiej kolei
Przedstawiciele PKP, Urzędu Marszałkowskiego i władz samorządowych Katowic i Tychów omawiali wczoraj sprawę uruchomienia szybkiego połączenia kolejowego między Tychami a Sosnowcem. - To było robocze spotkanie dotyczące spraw proceduralnych i dokumentacji, ale można powiedzieć, że do szybkiej kolei jest coraz bliżej - powiedział Robert Rajczyk, rzecznik UM w Tychach. - Obecnie właśnie Tychy stały się liderem przedsięwzięcia, głównie dlatego, że tutaj rozpocznie się jego realizacja. Pieniądze na ten cel zostały zagwarantowane w budżecie państwa, teraz problem tkwi w technicznej stronie inwestycji.
Za 90 mln zł Urząd Marszałkowski zakupi w przyszłym roku 4 pociągi, które mają obsługiwać trasę. Pierwszy ma trafić do Katowic w połowie roku, a kolejne - co miesiąc. Teoretycznie zatem, jeśli do tego czasu udałoby się poprawić tory i wybudować w Tychach dworzec, szybka kolej mogłaby ruszyć w końcu przyszłego roku. Dziennik Zachodni, ls 2007.02.09
Do góry
Policja: na Giszowcu będzie bezpieczniej
Rodzice terroryzowanych przez chuliganów nastolatków z katowickiego Giszowca spotkali się w środę potajemnie z policją. - Jesteśmy zbudowani tym, co usłyszeliśmy - podkreślali. Nie ukrywali też zadowolenia, że na osiedlu pojawiło się więcej patroli.
Spotkanie było konsekwencją tekstu w Gazecie, w którym opisaliśmy, jak grupa kilkunastu chuliganów terroryzuje nastolatków z katowickiego Giszowca. Młodzi bandyci porywają chłopaków z przystanków lub wyciągają z mieszkań i biją. Jednego dla przykładu zrzucili nawet z mostu. Przerażony chłopak powiedział potem lekarzom, że połamał się, spadając ze schodów. Podłożem konfliktu są podobno animozje związane z kibicowaniem różnym klubom piłkarskim.
Rodzice ofiar doskonale znają mieszkających po sąsiedzku oprawców. Bali się jednak zawiadamiać policję, bo pamiętają historię sąsiadki, która rok temu zgłosiła pobicie syna. Chłopak musiał się potem wyprowadzić do mieszkającego w innej dzielnicy ojca, gdyż był szykanowany przez chuliganów.
Adam Momot, szef katowickiej policji, zareagował błyskawicznie i zainicjował potajemne spotkanie. Odbyło się ono wczoraj w centrum Katowic. Zaniepokojeni sytuacją na Giszowcu rodzice opowiedzieli o problemach z chuliganami ubranym po cywilnemu oficerom zajmującym się zwalczaniem przestępczości nieletnich. Policjanci poznali nazwiska najbardziej niebezpiecznych sprawców i kulisy kilku krwawych zajść. Na razie nikt jednak nie odważył się złożyć oficjalnego zawiadomienia o przestępstwie.
- Doszliśmy do wniosku, że zrobimy to dopiero w sytuacji, kiedy dojdzie do nowych ekscesów - tłumaczył jeden z rodziców. (...) Gazeta Wyborcza, piet 2007.02.07
Do góry
Pomnik Reagana w Katowicach???
Los pomnika żołnierzy Armii Czerwonej na katowickim placu Wolności wydaje się być przesądzony. Trafi na cmentarz wojskowy. Byli działacze NZS-u chcą, żeby na jego miejscu stanęło popiersie Ronalda Reagana, zmarłego trzy lata temu byłego prezydenta USA. Już zbierają pieniądze.
O dyskusji na temat pomnika żołnierzy Armii Czerwonej, który od blisko 50 lat stoi na placu Wolności w Katowicach, piszemy od piątku. Działacze PiS-u, powołując się na decyzję radnych z 2000 roku, chcą przenieść go na cmentarz wojskowy w parku Kościuszki. - To symbol naszego zniewolenia - tłumaczą. W sondzie na portalu Gazeta.pl aż 67 proc. internautów stwierdziło, że pomnik powinien zniknąć z centrum miasta.
Podobnie uważa część historyków, ale są też inne głosy. Lech Szaraniec, dyrektor Muzeum Śląskiego: - W Wiedniu w centrum miasta też stoi pomnik postawiony z myślą o żołnierzach Armii Czerwonej i nikt nie mówi, że musi zniknąć.
Władze Katowic tłumaczą, że przez ostatnie siedem lat były pilniejsze wydatki niż przeniesienie pomnika. Waldemar Bojarun, rzecznik magistratu, stwierdził, że będzie to kosztować ok. 500 tys. zł.
Tymczasem sprawa wydaje się być przesądzona, bo włączył się w nią Michał Luty, wiceprezydent miasta z PiS-u. - Może inaczej patrzyłbym na to, gdybyśmy pozbyli się z kraju Armii Czerwonej zaraz po wojnie i gdyby Polska wyglądała dziś jak Austria. Nam żołnierz radziecki niczego dobrego nie przyniósł - mówi Luty.
Jego zdaniem koszty usunięcia pomnika nie będą aż tak wysokie, jak mówi rzecznik magistratu. - To raczej 100-150 tys. zł. Pieniądze będą z budżetu miasta - mówi wiceprezydent. Dodaje jednak, że jeśli w tym miejscu ma stanąć inny pomnik, to na pewno nie za pieniądze podatników.
Przemysław Miśkiewicz, szef Stowarzyszenia Pokolenie i członek Niezależnego Zrzeszenia Studentów w latach 80., razem z czwórką innych działaczy zaapelował w poniedziałek, by na placu Wolności postawić pomnik byłego prezydenta USA Ronalda Reagana. - Sam plac powinien się nazywać Plac Wolności im. Ronalda Reagana - dodaje Miśkiewicz. Przypomina, że prezydent bardzo przyczynił się do rozpadu sowieckiego imperium zła, a na początku lat 80. stawał w obronie polskiej opozycji. (...) Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki 2007.02.05, Pomnik Reagana zamiast radzieckich żołnierzy
Do góry
Nazwa ulicy dla noblistki z Katowic!
Nazwa ulicy i strona internetowa poświęcona Marii Goeppert-Mayer, noblistce z Katowic, to najnowsze inicjatywy Liceum im. Kopernika. - Mało kto wie, że ta wybitna postać mieszkała w naszym mieście. Chcemy to zmienić - mówią uczniowie.
O tym, że laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki żyła w Katowicach, świadczy jedynie tablica na elewacji domu przy ul. Młyńskiej, w którym mieszkała. - Mało kto z przechodniów ją zauważa. Kilka lat temu apelowałem do władz miasta, by nazwisko uczonej uhonorować jeszcze w inny sposób, ale pozostało to bez echa - mówi dr Piotr Grainer, historyk, autor jedynej polskiej publikacji poświęconej Marii Goeppert-Mayer.
Kilka miesięcy temu nauczyciele Liceum im. Kopernika postanowili nagłośnić historię noblistki. - Osobowością, życiorysem uczonej chcieliśmy zainteresować młodych ludzi. To oni mają zadecydować, czy warto taką wiedzę przekazać dalej - tłumaczy Bożena Kubiak, nauczycielka języka angielskiego.
17-latki Ania Chwastek i Kamila Cag o tym, że ktoś taki mieszkał w Katowicach, dowiedziały się dopiero w szkole. Podobnie pozostali uczniowie.
- Zaczęłyśmy czytać, gromadzić informacje. Okazało się, że Goeppert-Mayer nie tylko siedziała przy książkach i w pracowni. Była kobietą piękną, bardzo towarzyską, hodowała orchidee. Była Niemką, ale bardzo przywiązaną do Śląska. W Stanach Zjednoczonych, dokąd wyjechała i gdzie zmarła, zdolne fizyczki dostają stypendium jej imienia. Na planecie Wenus jest też krater jej imienia. Niestety, u nas po takiej postaci nie ma śladu, a przecież to tak, jakby w naszym mieście urodziła się Skłodowska - mówią uczniowie. (...)
W przyszłym tygodniu szkoła zaprezentuje zebrane informacje. - Wszystkie będą umieszczone na stronie internetowej. Uczniowie złożą też w radzie miejskiej wniosek o nadanie jednej z ulic imienia noblistki - mówi Kubiak.
Kim była noblistka?
Maria Goeppert-Mayer urodziła się w 1906 r. Nagrodę Nobla otrzymała 57 lat później. Doktorat zrobiła z fizyki kwantowej. Zajmowała się przede wszystkim teorią jądra atomowego. Przez niemal całe życie wykładała na amerykańskich uczelniach. Zmarła w 1972 roku w Kalifornii. Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2007.02.04, Nazwa ulicy i strona internetowa dla noblistki z Katowic
Do góry
Nowoczesny biurowiec w byłej drukarni
W stolicy regionu zaczyna brakować powierzchni biurowych najwyższej jakości. Wciąż nie ruszyła budowa nowych obiektów, ale już wkrótce sytuację ma poprawić Silesia Atrium - kompleks biurowy w dawnych zakładach drukarskich.
W Katowicach przy al. Korfantego - na wysokości kościoła Najświętszej Marii Panny - stoi zespół zabudowań dawnej drukarni. Kilka miesięcy temu puste hale wykupiła firma Metropolis Nieruchomości Komercyjne. - Chcemy zmienić wizerunek Katowic i obiegową opinię, że tutaj nic się nie dzieje. Jesteśmy teraz w okresie świetnej koniunktury, więc warto ją wykorzystać na rewitalizację tego typu obiektów przemysłowych - mówi Marek Wollnik, dyrektor zarządzający w Metropolis Nieruchomości Komercyjne.
Firma przygotowała projekt przebudowy hal na biura. Kompleks sąsiaduje z nieczynną Hutą Silesia, stąd nazwa przedsięwzięcia. Hale magazynowe i produkcyjne zachowają swoją strukturę składającą się z żelbetowych słupów. Wielkie pomieszczenia nie będą dzielone na mniejsze - ma to być główny atut Silesii Atrium. - Przez ostatni rok zmieniła się specyfika lokalnego rynku nieruchomości. Wielkie firmy szukają w Katowicach dużych powierzchni, by móc tu założyć centra obsługi - wyjaśnia Wollnik. Zagraniczni inwestorzy w biurach typu open space o wielkości nawet do 3 tys. m kw. będą mogli instalować centra telefonicznej obsługi klienta. W Silesii Atrium ma być ok. 17 tys. m kw. powierzchni, podobna powierzchnia biurowa jest w najsłynniejszym wieżowcu Katowic - Altusie.
Pomiędzy halami zostaną zachowane wolne przestrzenie, te wewnętrzne dziedzińce mają mieć charakter rekreacyjnych atriów. Wystrój biur będzie zależał od najemców, to oni zadecydują o podziałach, wyposażeniu i materiałach wykończeniowych. (...)
Dodatkowymi atutami kompleksu jest bliskość centrum oraz duża liczba miejsc parkingowych, które mają powstać na prawie dwuhektarowej działce. W pobliżu miasto planuje przeprowadzenie przedłużenia ulicy Stęślickiego, co polepszy skomunikowanie Silesii Atrium.
Deweloper przewiduje zakończenie pierwszego etapu przebudowy w ciągu 15 miesięcy. Gazeta Wyborcza, Tomasz Malkowski 2007.02.01, Nowoczesny biurowiec w nieczynnej katowickiej drukarni
Do góry
Wygraj film DVD wiedzą o Katowicach!
Popularny śląski serwis internetowy Zobacz.Slask.pl urządził konkurs z wiedzy o Katowicach, w którym można wygrać płytę z godzinnym filmem o Śląsku. Dla każdego katowiczanina odpowiedź jest prosta.
Konkurs jest współnym przedsięwzięciem serwisu Zobacz.Slask.pl i Wydawnictwa Śląskie ABC. Co tydzień wśród finalistów konkursu jest rozlosowywana płytę DVD z godzinnym filmem o Śląsku i po śląsku, o roztomajtych bohaterach śląskich berów i bojek, pt. BOJKI ŚLĄSKIE! Płytę funduje Marek Szołtysek, autor wielu książek o Śląsku.
W tym tygodniu pytanie w konkursie dotyczy Katowic:
CO OZNACZA NIEBIESKI KOLOR W HERBIE KATOWIC?
Odpowiedź do najbliższego piątku (2 lutego 2007), wraz ze swoim imieniem, nazwiskiem i dokładnym adresem pocztowym, przyślij na adres konkurs@zobacz.slask.pl. Wśród osób, które odzielą prawidłowej odpowiedzi, zostanie wylosowany zwycięzca an którego adres fundator nagrody Marek Szołtysek wyśle wspaniałą filmową nagrodę.
Więcej o konkursie: www.zobacz.slask.pl/index.php?id=konkurs
Zobacz.Slask.pl, 2007.02.01
Do góry
Wybór cytatów © Portal.Katowice.pl

Wstecz - Start - Do góry

Redakcja - Regulamin - Współpraca - Reklama - Strony WWW              © Copyright by GST 05-12